2139
Bulag Tom, samozwańczy "dziennikarz śledczy" siedział na swoim fotelu i zajadał kimczi, z rozrzewnieniem w oczach oglądając na popularnym serwisie streamingowym najnowszą ekranizację Bitwy o Noryang, gdzie koreański admirał Yi Sun-sin dzielnie masakrował koreańskożerczych Japończyków, gdy nagle pojawiła się reklama. Oczywiście: reklama to nic dziwnego, zwłaszcza jak się ogląda za darmo, ale ta reklama niezwykle rozwścieczyła Bulaga: reklamowała najnowszy serial, w którym Koreanka zakochuje się w Szwedzie i razem zakładają rodzinę. Tak być nie mogło! W ciągu zaledwie kilku sekund telefon komórkowy znalazł się w rękach Toma, który już telefonował do właściciela serwisu, a gdy to nie pomogło, to do Odpowiednich Instytucji..
A był to zaledwie jeden z wielu takich telefonów, które otrzymały Odpowiednie Instytucje: a na te składały się oczywiście biura członków Zgromadzenia Narodowego, koreański odpowiednik Krajowej Rady Medialnej, organizacje patriotyczne i tym podobne. Dla instytucji sprawa stała się jasna: nagle rynek medialny został zalany masą twórczości, którą według norm ustalonych przez koreańskie ustawodawstwo etniczne można było określić jako "podburzającą fundamenty konstytucyjne państwa - czyli rasę". W prawodawstwie koreańskim dopuszczalne jest krytykowanie polityki etnonacjonalistycznej, ale wyłącznie jeśli dokonuje tego czystej krwi Koreańczyk. Sprawa się jednak komplikuje, gdy robi to za zagraniczne pieniądze... A tak się właśnie stało: gdyż nowe, skandaliczne media były po prostu finansowane przez State of Columbia i niespecjalnie się z tym kryto. Tak właściwie to wcale, a do tego dość częstymi gośćmi na tych podcastach byli przedstawiciele Ruchu Świetlistej Przyszłości: ponoć chciano też pokazywać jakichś bardziej ksenofilskich NPSowców, ale dość prędko się okazało, że o takich bardzo ciężko.
Nim przejdziemy do poważniejszych incydentów, to należy powiedzieć, jaki skutek kulturowy odniosła ta inicjatywa: przede wszystkim faktycznie udało się przekonać część społeczeństwa do nieco bardziej umiarkowanych poglądów, ale były to przeważnie tak zwane "chorągiewki": żeby wyciągnąć poważniejszy skutek, to akcja musiałaby potrwać kilka lat. A na to nie było miejsca. Skutków też nie odniosła też propaganda w postaci produkcji międzyrasowych romansów, często ukazujących rasistów-Koreańczyków jako tak zwanych "inceli-cuckoldów", a przynajmniej tak odbierała to widownia, co jedynie przypomniało męskiej części populacji o kryzysie społecznym z początków XXI wieku i jeszcze bardziej zradykalizowało faktycznych rasistów. Niemniej: kropla drąży skałę i nim proceder został ukrócony przez siły Bezpieczeństwa Wewnętrznego, to jak wspomniano, pewna część społeczeństwa została przekonana.
Prawdziwe przedstawienie rozpoczęło się jednak kiedy indziej: gdy Narodowe Służby Wywiadowcze, specjalnie zmobilizowane i dofinansowane w celu "ochrony referendum" i społeczeństwa przed "deprawacją" zaczęły przekazywać stosowne informacje służbom, które miały zadbać o siłowe rozwiązanie problemu: zaczęło się od aresztowań koreańskich współpracowników Kolumbijczyków oraz samych obywateli Kolumbii, przeważnie dziennikarzy czy "ochroniarzy" którzy byli przydzieleni do ochrony studiów nagraniowych przed koreańskimi radykałami. Jedna taka obława nastąpiła w trakcie debaty na żywo, gdzie na oczach kamer biały dziennikarz z Kolumbii, który miał żonę z koreańskiej diaspory, został dosłownie spałowany i jest obecnie w stanie krytycznym. Społeczeństwo jest generalnie w stanie wzburzenia: zwolennicy statusu quo tym, że ich tak zwani sojusznicy zechcieli w taki prymitywny sposób ingerować w ich państwo i ich referendum, natomiast przeciwnicy: tym, jak drakońskie metody utrzymania tego fundamentu państwa przyjęło państwo koreańskie. Dla tego drugiego obozu problem jest jednak taki, że stanowią wybitną mniejszość, a po wyjściu na jaw, że propagatorzy mieszania ras byli finansowani z zagranicy, tak jak przepowiadały teorie spiskowe koreańskich szowinistów, to ich szeregi również stopniały: ale to już po samym referendum.
Jakie było pokłosie tych wydarzeń? Przede wszystkim kolumbijska ambasada w Nowym Sejongu jest teraz oblężona przez hordę nacjonalistów, zwłaszcza, że wycofali się tam członkowie inicjatywy, których nie zdołał aresztować aparat państwowy. Na razie do niczego nie dochodzi, bo tłum jest kontrolowany przez policję i żandarmerię wojskową. Członków RŚP i ich sympatyków spotyka regularna przemoc, gdyż są postrzegani jako agenci obcych państw, zwłaszcza na terenach przygranicznych, gdzie działa tak zwany Korpus Ochrony Rasy i wzywa się do ich inwigilacji. NSW zwrócił też uwagę na poszczególne czebole, ale jak się okazało: Kolumbijczykom w ogóle nie udało się pozyskać ich sympatii: po pierwsze, przy strukturze państwa kolumbijskiego i wrogości wobec tego typu strukturom, szefowie czeboli nie wierzyli, że Kolumbijczycy mają w sercu ich "dobry interes". A po drugie, jak ponoć powiedziano przedstawicielowi kolumbijskiemu w kuluarach: "Rzeczpospolitej Marsa nikt nie pokarał za Czołggate, Eurokompanii nikt nie karze za kolonię karną, to czemu ktokolwiek miałby nas pokarać za eksmisję jakichś bezpaństwowców?"
Po drugiej stronie wody oddolny ruch obywatelski, mający dość spolegliwej polityki obecnego rządu wobec koreańskich nazistów, wziął sprawy w swoje ręce i również ustawił się pod ambasadą, tyle że koreańską: nim policji udało się opanować sytuację, rolnicy z Jackson zalali budynek falą obornika, przy skandowaniu haseł typu "I co na to teraz wasza czysta rasa?!". Generalnie sytuacja jest bardzo napięta, zwłaszcza, że część wojska kolumbijskiego dalej stacjonuje na obecnych terytoriach Korei oraz archipelagu Odyn.
Na "finał" tych wydarzeń można odnotować znaczny wzrost poparcia dla nowego lidera Frakcji Wyzwolenia Rasy: niejakiego Kim Joongiego. Kim Joongi był dotąd uważany raczej za osobowość, która w Internecie od dekady straszy zagranicznym spiskiem: od momentu utworzenia Sojuszu Marsjańskiego produkował podcasty i filmiki o tym, że wkrótce żywioł anglosaski będzie tłoczyć do łbów młodych Koreańczyków deprawacyjną propagandę, a teraz okazało się to prawdą: jego wyświetlenia nagle poszybowały, a wraz z nimi sondażowe poparcie dla FRW.. Ostatnio Kim wystąpił w najważniejszej koreańskiej telewizji, gdzie z jego strony padło następujące pytanie skierowane do gubernatora: "Panie Gubernatorze: Rasa jest zagrożona zagranicznym, zdradzieckim atakiem. Zrobi pan coś z tym czy schyli głowę przed Myers?" - czysta populistyczna retoryka, zważając na działania, jakie podjął rząd, ale jak się okaże, że jednak interes Sojuszu jest ważniejszy od interesu Minjoku, to z pewnością wywoła stosowną reakcję w społeczeństwie...
______________________________________
EFEKTY:
Koreańska część inicjatywy kulturowo-medialnej została brutalnie rozpędzona na cztery wiatry. Nadal funkcjonuje internetowa część, operująca z Kolumbii: jeśli Terytorium Koreańskie chce, żeby przestało nadawać i deprawować jego obywateli, to musi wprowadzić odpowiednie obostrzenia medialne. Albo rozpocząć swoją akcję.
1. Sojusz Marsjański (jako taki)
Wstyd. Żenada. Kompromitacja. Kto za to odpowie? Korea? SoC? Jesteśmy w końcu tymi dobrymi czy pałujemy czarnych gdy nikt nie patrzy i robimy interesy z dyktatorami? Sekretem poliszynela jest to, że akcję finansowo wsparli inni członkowie, pytanie tylko czy Kolumbia weźmie wszystko na siebie czy też wyda innych sponsorów akcji?
Dalsze efekty zależnie od reakcji na kryzys.
2. State of Columbia
Wielu naszych obywateli zostało aresztowanych jako "szpiedzy" przez koreańskie Narodowe Służby Wywiadowcze i inne służby bezpieczeństwa. Nie wiemy, co się z nimi dzieje. Nasza ambasada jest oblężona przez koreańskich nacjonalistów. W naszym własnym kraju następuje identyczna sytuacja: ambasada koreańska jest oblężona przez naszych, wściekłych obywateli. Nasza akcja jest postrzegana świetnie przez społeczeństwo, pomimo tego, że nie wyszło, tak jakbyśmy chcieli.. Chociaż jak skapitulujemy moralnie wobec koreańskich rasistów, to nagle sytuacja może się odwrócić.
Dalsze efekty j.w
3. Korea
Społeczeństwo jest wzburzone i domaga się reakcji w sprawie akcji SoC. Ruch Świetlanej Przyszłości i inni "moraliści" oskarzają naszych polityków, że prowadzimy wysoce niemoralną działalność, przez którą Korea zostanie odizolowana na arenie międzynarodowej i zostanie "pariasem". Wzywają do wypuszczenia więźniów i umożliwienia działalności medialnej inicjatywie kolumbijskiej. Na chwilę obecną to jednak niewielka część społeczeństwa. Patrioci i nacjonaliści chwalą szybką i bezwzględną reakcję służb. Na MarsNecie krążą liczne filmiki z pobić antyrasistowskich działaczy. Generalnie wśród społeczeństw bardziej "prawoczłowieczych" JUŻ jesteśmy postrzegani jako nowa inkarnacja RPA na sterydach.
Finalne efekty j.w.