Na początku roku 5 ABY rok po bitwie po Endor, na arenie galaktycznej stało 18 administracji, które można byłoby nazwać organizmami państwowymi. W dodatku, na Hosnian Prime oraz w Coruscant gnieździły się odpowiednio siły dawnego sojuszu Rebeliantów, czyli obecnej Nowej Republiki a na tej drugiej planecie wszystkie siły będące dalej lojalne dawnemu reżimowi imperialnemu. Z tychże 18 administracji ostało się ostatecznie tylko 12 na rok 15 ABY, a kilka z nich dodatkowo przestało istnieć w najbliższych latach. Nie da się ukryć, iż zwycięzcą galaktycznej wojny domowej zostały Siły Nowej Republiki; nie tylko zdołali oni unicestwić Imperium Galaktyczne, ale także stłamsić wszelkie siły ośrodkowe, które by próbowały stworzyć "trzecią drogę" dla galaktyki, bez Imperialców i Republikanów. Zwycięstwo te jednak nie było kompletne, mimo najszczerszych i najbardziej zawziętych prób zwycięzców...
Południe znanej Galaktyki nie zamierzało pozostać spokojne, mimo pozornej stabilności po upadki reżimu Zsinja na Scarif. Zakusy Ludowego Imperatora na łakomy kąsek, jakie było bogate państwo Złomiarzy były powszechnie znano i większość przewidzywała, że wkrótce wybuchnie nowy konflikt w tamtejszych rejonach. Pytanie pozostawało tylko, że LIG ruszy bezpośrednio na Nową Republikę w ramach działania ostatniej szansy, mając na celu uszkodzenie albo znokautowanie chociażby kilku państw burżuazyjno-socjalfaszystowskich (ach, ta nomenklatura komunistyczna!), albo będzie zbierało siły do wielkiej wojny. Analitycy i obserwatorzy niewiele musieli czekać na odpowiedź na to pytanie, gdyż sam Ludowy Imperator Cachat postanowił już na nie odpowiedzieć w roku 15 ABY, dokonując inwazji na państwo Złomiarzy celem aneksji całego tego państwa, jak wcześniej postąpiono z Wielkim Chommell. I początek był dla komunistów wyśmienity, bowiem flota Złomiarzy nie mogła się równać z siłami floty rewolucyjnej i w każdej bitwie siły gangusów były po prostu miażdzone przez komunistów. Natrafiono jednak już na pierwszy, poważny mankament komunistycznej ofensywy; brak mocnych sił lądowych, a raczej kompromitacja na lądzie. I generacja nie miała żadnych większych szans z trzecią, nawet mimo ogromnego wsparcia lotniczego oraz turbolaserowego z orbity. A celem było coś więcej, niż zdobycie gruzów. Więc wojna utknęła już po pierwszych dwóch latach w martwym punkcie, bo o ile faktycznie przestrzeń kosmiczną kontrolowało LIG i w zasadzie sparalizowało w całości państwo Złomiarzy, to zajmowanie jakichś systemów to była zupełnie inna para kaloszy. Ale Fundacja Czystokosmos postanowiła odpłacić się tym samym i w ruch poszły największe siły wywiadowcze w galaktyce, które przez 2 lata zmajstrowały tzw. Czystkę.
A na czym ta Czystka polegała? Na całkowitej infiltracji państwa LIG i doprowadzenia do w zasadzie eliminacji wszystkich ważnych szych z tamteszej partii, a także całkowitego paraliżu bezpieki. Oprócz tego pokuszono się także o wysadzanie baz orbitalnych z okrętami w środku, co też często wychodziło. Tak naprawdę, wyszło aż za dobrze w przypadku tego pierwszego; Cachat, Ber'ia i wszyscy ważniejsi ludowi imperialisci padli martwi, a państwo pogrążyło się w całkowitym chaosie. Zdołano też sparaliżować na pewien czas flotę komunistyczną. Nie przewidziano jednak, iż po takim wyczynie dojdzie po prostu do implozji Ludowego Imperium, które rozpadło się na małe, zwalczające się wzajemnie watażków, dążacych do ustanowienia Tego Jedynego Prawdziwego Komunizmu. Dało to co prawda czas Fundacji na zebranie oddechu, ale nie mogli oni od razu przejść do działań zaczepnych i musieli oni sami odbudować stocznie, przemysł zbrojeniowy zniszczony bombardowaniami.. Nie mówiąc o tym, że kontrwywiad musiał ponownie zając się likwidacją opozycjonistów oraz samozwańczych karteli, które wypełzły jak robactwo ze swych nor. Sąsiedzi tych krajów w początkowych latach też niewiele mogli zrobić, nawet jak chcieli; SWSD zajmowało się dosyć skutecznie przekabacaniem UPN na droidofilie i byli mocarnie zaangażowani w rekonstrukcje na północnym-wschodzie, Federacja zajmowała się dalej lizaniem ran i ekspansją mocy produkcyjnych trydemizmu, a ZPR czyniło podobnie, także angażując się na północnym-wschodzie oraz mając dosyć duże przetasowania polityczne wewnątrz samego kraju, co opóźniało interwencję zbrojną. Stan więc błogiego chaosu i anarchii politycznej trwał przez kilka lat, ale ostatecznie stało się, to co miało się stać.
Wraz z uznaniem przez Senat Galaktyczny siebie samego (tzn. Nową Republikę) za jedyny, prawowity rząd CAŁEJ Galaktyki działania zaczepne rozpoczęło ZPR, prąc na zachód. Nie pozostało też długo czekać na wspólną inwazję Sił Samoobrony, SWSD oraz Federacji, która parła na południe. Czyli tak naprawdę doszło do pełnoskalowej inwazji na terytoria południowo-zachodnie, w zasadzie na podobnej zasadzie i z mniej więcej podobnymi skutkami co inwazja na północny-wschód galaktyki, przeprowadzona przez koalicję. Po latach walk ostatecznie zaprowadzono tam nowy, republikański porządek, jednak jak w przypadku północnego-wschodu, doprowadziło do od razu do tarć, szczególnie na linii Federacja-ZPR. O ile systemy graniczące po prostu anektowano do najbliższych państw, to systemy w głębi od razu stały się przyczyną sporów; szczególnie terytoria dawnego Wielkiego Chommell, które anektować chciało zarówno ZPR jak i Federacja. Spór rozwiazano podziałem tego terytorium, ZPR z racji swej wagi uzyskało jednak więcej terytoriów. Najbardziej obłowiło się jednak SWSD, któremu przypadło na przykład sama dawna stolica Złomiarzy, wraz z przylegajacymi prowincjami będąca gospodarczym molochem oraz dostali co nieco z LIG. Z reszty systemów utworzono tzw. Państwo Mandatowe, które jest dosyć dysfunkcyjne, ale spełnia swoją rolę w utrzymywaniu porządku i zapewnianiu poszanowania podstawowych praw, demokracji oraz opieki społecznej. Jest jednak pewne, że dawniejsza Fundacja Czystokosmos po przebranżowieniu trzyma za jaja gospodarczo (i pewnie nie tylko) ów Mandat Południowo-Zachodni...
Pozostaje tylko do omówienia to, co się wydarzyło w ZPR. Po tym, gdy ostatecznie bardzo prędko zaczęło wychodzić, iż stanięcie po stronie partykularystów i liberalizmu ekonomicznego było niewypałem w polityce zagranicznej (opisane poniżej w "Panach Galaktyki"), to jednak w okresie pierwszych i drugich rządów Baal Hammela naprawdę do kraju sprowadzono bardzo wiele inwestorów, co pobudziło gospodarkę i sprowadzono kapitał, a duża część z niego nie tylko do ZPR przyniosła inwestycje, ale w zasadzie przeniosła tam samych siebie, ewakuując się z etatystyczno-rozdawniczych molochów, jak sami ich nazywali. Lokalna, południowa marka PMC Raptor stała się też przodującą firmą z doskonałym wizerunkiem za sprawą sektora medialnego oraz ich socjalno-charytatywnych przedsięwzięć, a także co najważniejsze, walki z imperialnym ścierwem oraz innymi antydemokratycznymi elementami w galaktyce. Były już jednak znaki czasów, które miały nadejść; Generał Hee Chung przed Trybunałem Sprawiedliwości Galaktycznej dostał ogromne wsparcie (po latach już odkryto, że z ZPR), które zasadzie zamieniło go z oprawcy w zasadzie reformatora od zewnątrz, który tak naprawdę chciał dobrze, a w ogóle to się wzorował na republikanach w swojej polityce społeczno-gospodarczej.. Skończył on z karą więzienia na 10 lat, a po tym okresie powrócił do kraju i ponownie został ministrem Przemysłu, co zszokowało resztę galaktyki i było gwoździem do trumny dla relacji z kilkoma krajami, jak UPN. Przejdźmy jednak do partii, która nastąpiła po FRR, czyli LPP. Doszła ona do władzy po odejściu skompromitowanego Baal Hammela i zamordowaniu brutalnym przywódcy Starej Solidarności, od początku była w zasadzie sztucznie pompowana przez sektor medialny i nie tylko (coś szybko zmienia się wiatr, który wieje na tym południu..). Jest ona formacją definitywnie antydroidzką, ale prezentującą politykę "silnej ręki", wspierającą państwowy kapitalizm i protekcjonizm. Co może być szokujące, ale widocznie w tamtejszym elektoracie jest popularne, odwołuje się ona do "dobrych elementów" systemu Zsinjowskiego i do nostalgii, która może panować wśród robotników dawnych państwowych zakładów zbrojeniowych i strategicznych. Wiele z tych akcji było w zasadzie tańczeniem na linie i naciąganiem Aktu przeciw Kłamstwu Imperialnemu, ale ostatecznie ZPR oprócz pomniejszych kar włos z głowy nie spadł, bo faktycznie nigdy nie posunięto się tam do chwalenia polityki rasistowskiej, kampanii ludobójczych albo terroryzmu i ludobójstwa. Wizerunek jednak wśród reszty państw członkowskich został roztrzaskany, a samo ZPR zaczęto być traktowane jak parias; chociaż eksperci już od dawna ostrzegali, że sentyment neoimperialny jest uśpiony i kiedyś on faktycznie wybuchnie jak wulkan w którymś miejscu.
Korporacja NovaStar wiedziała, że wraz z inwazją na nich i zajęciem de facto większości ich kraju wojna jest już przegrana. Flota została przetrzebiona, główne zagłębia przemysłowe wraz ze stoczniami i produkcją zostały zajęte, stolica padła.. W zasadzie nie było żadnych pozytywów sytuacji, która dla nich nastała. Pozostało tylko pytanie, co korporacjokracja pocznie z pozostałymi zasobami i czasem, który im pozostał? Jak ukazał dalszy bieg dziejów, niedoszli konkurenci banku Aargau postanowili wykorzystać to do stworzenia organizacji Narodowego Frontu Wyzwolenia Naatistamu (Naatistam znaczy to samo co NovaStar, ale w jednym z regionalnych języków), będąca nacjonalistyczną organizacją militarno-partyzancką mającą na celu toczenie walki narodowowyzwoleńczej, nawet mimo śmierci korporacji. Wobec tego, posiłki i w końcu szumnie zapowiadana interwencja banku Aargau w zasadzie zmiotły resztki dawniejszej Korporacji w błyskawicznej kampanii, na wzór tej z 14 ABY. Ziarno zasiane przez egzekutywę NovaStar jednak przyniosło plony i NFWN dzięki uzyskanym finansom, zasobom oraz tych jednostek, które udało się ocalić faktycznie rozpoczęło wojnę partyzancką tworząc czasami nawet republiki partyzanckie w systemach gwiezdnych w proklamowanym Wolnym Państwie Naatistam. Ale nie mieli oni szans przemóc sil zbrojnych republikańskiej koalicji, wobec czego wkrótce bardzo szybko zamieniło to się w wojnę szarpaną, mającą na celu podtrzymanie ducha narodu. NFWM zaczął też się radykalizować i współpracować z neoimperialnymi terrorystami ze światów jądra, dokonując obficie krwistych i bardzo brawurowych zamachów terrorystycznych na terenie samych państw członkowskich Nowej Republiki. Ostatecznie, zbrojna działalność NFWM została dopiero zaprzestana mniej więcej dekadę po roku 25 ABY, ze względu na siły im przeciwstawne oraz politykę rekonstrukcyjną, która uśmierzyła chęć walki wielu i spowodowała ich powrót i zaangażowanie się w społeczność nowej galaktyki, zamiast walki zbrojnej. NFWM przeszedł jednak do działalności kulturowo-społecznej (oczywiście w ukryciu, bo był oficjalnie zdelegalizowany jako organizacja terrorystyczna) i podtrzymywał jeszcze przez lata świadomość o "ciosie w plecy podczas walki z totalitarną Rzeszą" i o "wolnych Północnych Rubieżach, z naszym rządem".
Z działań zbrojnych warto jeszcze omówić los Rzeszy Federacyjnej. Tamtejsi decydenci polityczni zdecydowali, że mimo wszystko wraz z upadkiem ich głównego wroga w postaci korporacji NovaStar i częściową odbudową ich potencjału poprzez fakt, iż ich rywale są obecnie anihilowani, postanowili także dokonać kontry i odzyskać swoje utracone terytoria. Ze względu na dosyć słabe siły lądowe i wcześniejsze straty nie szło im tak szybko, jak siłom Nowej Republiki, ale odbijali powolutku system po systemie. Ale szybciej niż się spodziewali, natknęli się na wojska interwencyjne Nowej Republiki i oni sami stali się celem natychmiastowego ataku, wpierw ze strony floty banku Aargau (ci w rozkazach wyraźnie mieli przekazane, że nie ma różnicy pomiędzy Korporacją a Rzeszą i oba należy po prostu zniszczyć) a za nimi podążyła reszta państw Nowej Republiki, będąc od razu wciągniętymi w konflikt, a w dodatku niezbyt przepadając za totalitarną Rzeszą. Rzesza podzieliła los swego arcyrywala i zniknęła z mapy galaktyki w wyniku błyskawicznej kampanii demokratów pod egidą Hosnian Prime, tylko tym razem separatyści widocznie mieli inne plany niż tworzenie organizacji partyzanckich, licząc widocznie na przetrwanie własnego państwa. Plany te zostały jednak brutalnie przerwane natychmiastowym atakiem zaraz po wyzionięciu ducha przez NovaStar, a obecnie historiografia republikańska traktuje zarówno wojnę z NovaStar oraz Rzeszę jako jedną jak i tę samą kampanię, a ta w Banku jako rozprawianie się z nieistotnymi grupami squatersów, którzy swoją głupotą opóźniali postęp i musieli zostać wyrwani jak chwasty, aby powstało tam normalne społeczeństwo liberalnej demokracji. Cały plan szlag trafił, można by rzec. Jedynym sukcesem Rzeszy Federacyjnej okazało się stworzenie bardzo dobrej fałszywki, która przez lata była przytaczana jako dowód, że zbyt wiele zbrodni im się przypisuje, a także jako argument nieczystych intencji Imperium Mon Calamari, co miało wpływ na proces ich akcesji do Nowej Republiki. Ale o tym szerzej w casusie poświęconym Kałamarom, jako że teraz przyjrzymy się, co Nowa Republika wprowadziła na nowych terytoriach.
Jak przebiegała rekonstrukcja północno-wschodnich systemów? Jak na wszystko, co zostało rzucone przeciw Nowej Republice, można by rzec, że bardzo dobrze. Szczególnie mowa tutaj o terytoriach wcielonych do Unii Planet Niezależnych; tam faktycznie zbudowano wszystko od podstaw i podwaliny propagandowe do ataku nie okazały się zwyczajną farsą, mającą na celu nabić tylko kieszenie i powiększyć budżet tegoż kraju. Jak już, to UPN wraz z SWSD (które bacznie przyglądało się procesowi rekonstrukcji, często wręcz uznawano ich za dyrygentów całego tego procesu, zważywszy na wprowadzane prawa) inwestowali tam na początku o wiele więcej, niż zbierano z sektorów gospodarczych. Ale owoce tego były zacne i faktycznie doprowadziły do powszechnego pokoju i dobrobytu. UPN po zostaniu monarchią zaczęła się demokratyzować, co także objęło systemy włączone w niej skład (w zasadzie cała dawna korporacja NovaStar, poza autonomią mandaloriańską), a także wprowadzać nowy ustrój, czyli emancypację droidów połączoną z trydemizmem, bo widocznie nowemu monarsze spodobał się nie tylko trydemizm w rozwodnionej wersji przedstawionej galaktyce, ale ten czyściutki z Kinyen, nazywający siebie socjalizmem. Z początku spowodowało to nie lada chaos, jak przy każdym wprowadzaniu nowego ustroju, ale po latach okazało się to faktycznie dla wielu zmianą na lepsze, szczególnie dla niższych warstw społecznych wraz z droidami, którzy stali się równymi obywatelami z organikami. Kością niezgody stały się terytoria dawnej autonomii mandaloriańskiej; UPN nie chciało ich po prostu oddać Bankowi Aargau ze względu na blamaż w 14 ABY, a ci drudzy chcieli zrobić wszystko, aby te terytoria dostać w ramach bezpośredniej aneksji. Był to jeden z ważniejszych powodów natychmiastowej inwazji na Rzeszę, gdyż bankierzy uznali, że za zasługę przewodzenia zniszczenia Rzeszy rozstrzygnie się tę sprawę na ich korzyść. Po zakończonej kampanii wojennej większość część ziem mandaloriańskich przyznano bezpośrednio Bankowi Aargau, a z dawnej Rzeszy i północnych ziem autonomii utworzono terytorium mandatowe, podobne do tego na południu. Co do rekonstrukcji w tych rejonach to cóż, bank Aargau po prostu wprowadził socjalliberalizm na terytoriach bezpośrednio anektowanych, a terytorium mandatowe stało się po prostu domeną wielkich biznesów (nie tylko tych prywatnych, państwowych firm z różnych krajów też!), którzy operowali w tamtejszych strefach ekonomicznych.
Pozostała kwestia Imperium Mon Calamari. Imperator Rizz'mon w swej kampanii ostatecznej zdołał rozbić gangsteriadę, dowodząc głównie wojskami korreliańskimi i stłamsić bandytyzm raz na zawsze, tak jak planował od lat. To był jednak początek jego politycznej drogi przez mękę, bo czas pokoju okazał się być niezbyt pomyślny dla rządu w Dac, szczególnie pierwsze lata. Na sam początek zaraz po zwycięstwie odbyły się "negocjacje" z Konfederacją Korreliańską, które w zasadzie wymusiły dyplomację z Nową Republiką celem pokoju, uczyniły na pewien okres całe Imperium państwem zależnym od Konfederacji, a traktat o przyjaźni dawał rozmaite koncesje, czy to do wydobywania kryształów kyber, swobodnego operowania przedsiębiorstw i ulg podatkowych dla nich, utworzenie stałych baz wojskowych etc. Było to częściowe utracenie suwerenności, ale gdyby nie Konfederacja, z pewnością Kałamarianie by już dawno przestali istnieć, a nadto mieli jakieś wsparcie do odbudowy kraju z ruin. Rozpoczęto też proces demokratyzacji kraju i zaiste Admirał Rizz'mon wycofał się z czynnej polityki, oddając władzę tymczasową Radzie Ocalenia Mon Cali, która o wiele bardziej chętnie spełniała żądania zagranicznych partnerów, a szczególnie Nowej Republiki, do której trzeba było dokonać akcesu, zważywszy na ogłoszenie się przez nią jedynym pangalaktycznym rządem.
Strategia Rizz'mona spaliła jednak na panewce, bo o ile bank Aargau popierał szybką akcesję, to w krótkim czasie stał on się jednym z czołowych prowodyrów agitacji antydroidowej, co doprowadziło do upadku kolejnego już z planów, który zakładał ścisłą współpracę z tym państwem. Plusem emancypacji droidów było jednak bezwarunkowe wsparcie Federacji Bothan, SWSD oraz przychylności Hosnian Prime gdy rządzili tam federaliści. Kontrowersje jak sfałszowane dokumenty oskarżające Mon Cale o różne rzeczy wyprodukowane w Rzeszy Federacynej (o tym jednak nie wiedziano na początku i przez lata funkcjonowało to jako autentyczny dokument), sprzeciwy jak ZPR, które tylko dla własnych interesów opóźniali akces tego państwa, albo UPN, które widocznie miało do tegoż państwa jakąś urazę, Komisja Zewnętrznych Rubieży, która działała tylko na terytorium państwa Rizz'mona oraz terytorium mandatowym na północnym wschodzie.. Było wiele kłód, ale po wielu perturbacjach akces sfinalizowano w prawie dekadę. Tyle że w Nowej Republice nowy członek okazał się państwem peryferyjnym, ale w końcu obywatele mieli spokój, stabilność, nowe prawa z demokracją oraz namiastkę dobrobytu. Sam już podstarzały Rizz'mon nie odsunął się w cień i stał się dość ekscentryczny, na tyle, iż jego głównymi kumplami stali się Jedi i obywatele ich wspierający, którzy zaczęli podzielać jego obawy co do tego co się dzieje w Nieznanych Regionach. Dla wielu jest to marny koniec takiej postaci, ale widocznie on sam przyjął to z pokorą i uznaje za poświęcenie na rzecz swego ludu.
Z Imperium Galaktycznego ostało się tylko Coruscant. Po nieudanej kontrofensywie lat 13-14 ABY, to Siły Samoobrony dokonały kontry już w 15 ABY i coraz śmielej przenosili walki nad samym Imperialnym Centrum, dążąc do jego zajęcia. Walki były brutalne, zażarte i bardzo obfite w krew, ale imperialcy mimo całego swojego fanatyzmu i przygotowania nie mogli tak naprawdę przemóc CAŁEJ Nowej Republiki, z silniejszymi od nich Siłami Samoobrony (które z roku na rok były coraz silniejsze, a w dodatku masowo wspierane przez państwa członkowskie) podczas gdy ich siły topniały z roku na rok. Już w roku 18 ABY Nowej Republice w wyniku wojny na wyniszczenie udało się całkowicie kontrolować przestrzeń kosmiczną wokół systemu stołecznego i orbitę planety, przez co mogli dokonać inwazji lądowej już w połowie tego samego roku. Walki te przypominały dawniejszą Imperialną wojnę domową na planecie i w zasadzie przebiegały dosyć podobnie, gdyż na planecie odbywały się gargantuiczne bitwy pomiędzy obiema stronami. Przewaga Republikanów była jednak przytłaczająca i ostatecznie już na początku 21 ABY udało im się już zająć całą planetę, w końcu odzyskując zrujnowany system dla Nowej Republiki. Pozostała tylko odbudowa, przy której koszty rewitalizacji Balosaru były niczym albo nawet rekonstrukcji północnego-wschodu, ale po tejże finalnej kampanii nie było już żadnych zagrożeń. Wybuchły też spory o to, kto ma w ogóle administrować planetę pomiędzy Bankiem Aargau a UPN, ale rozwiązano to w bardzo prosty sposób — system znalazł się pod kontrolą, ale Hosnian Prime będąc drugim już systemem bezpośrednio kontrolowanym przez administrację. Chociaż krytycy mówią, że może to i lepiej, bo owa administracja, zamiast zajmować się utworzeniem republikańskiego superpaństwa, wykładała mnóstwo środków i energii na odbudowę Coruscant. Albo eksperci pierdziela głupoty i to większego znaczenia nie ma, bo i tak zasoby na to są z danin państw członkowskich. Kto co woli...
Na wschodzie pozostał cały rejon niebędący pod niczyją administracją, a raczej będący trzymany w ryzach przez najbardziej znanego pirata w galaktyce. Mowa o szajce Hollastińskiej, dowodzonej przez niejakiego admirała. Tenże Admirał z Hollastinu jednak, zamiast prowadzić działania zaczepne wobec Wookijskiej republiki oraz ich sojuszników, ograniczył do plądrowania i łupienia tamtejszych autochtonów, atakowania systemów, które próbowano skolonizować oraz siedzenia na dupie i modernizowania swojej floty. Nie można powiedzieć, iż było to rozgarnięte działanie; czas ostatecznie grał przeciw niemu, zważywszy na moce produkcyjne oraz technologiczne GRW, a w zasadzie nie tylko GRW, bo całej Nowej Republiki. Wookijczycy dobudowali statki (i to czwartej generacji), zaczęli wycofywać większość flot z wojny północno-wschodniej oraz dostali wsparcie samych flot Sił Samoobrony, które przeszły do działań zaczepnych po unicestwieniu fortyfikacji i flot imperialców nad Coruscant. Rezultat był taki, jaki można sobie wyobrazić. Czyli po prostu kompletne zwycięstwo GRW i wspierających ich sił i wysłanie admirała Cir'holla i jego popleczników do galaktycznej nicości. Co prawda kolejne lata zajęło zajmowanie wschodnich systemów i zaprowadzanie tam porządków, ale po pierwszych starciach w zasadzie już nie było żadnej opozycji, a większą przeszkodą okazały się ostatecznie ograniczenia samego rządu z Kashyyyk. Rezultatem było stworzenie drogą podboju największego państwa członkowskiego Nowej Republiki o największym znaczeniu politycznym w tymże Senacie, co zagwarantowało Wookijczykom w zasadzie decydowanie w wielu sprawach (z racji sporów politycznych) o przyszłości Nowej Republiki. A także w zasadzie pozwalało im prowadzić swobodną politykę, często niezależną od centrali i w zasadzie funkcjonując dla nich jako partner na równorzędnych warunkach, a nie jako słabszy wasal. Ale o tym więcej będzie, gdy przyjrzymy się sporom politycznym w Nowej Republice i największej arenie walk, jakim jest Senat Galaktyczny.
Cicha woda brzegi rwie; tak można określić Konfederację Korreliańską i prowadzoną przez nich politykę od bitwy o Endor. Kraj ten mimo bycia okrążonym przez systemy Nowej Republiki postanowił mimo wszystko nie dołączać do struktur tejże organizacji, pozostając jednak cały czas w dobrych relacjach z nimi i nie starając się ich prowokować do jakiegoś rodzaju interwencji, która z racji położenia byłaby dla nich heroiczną, ale porażką i straceniem suwerenności pod gradem turbolaserów. Mimo swoich skromnych zasobów i środków, jak wszyscy wiemy jednak Korrelianie nie mieli jednak zwyczaju być bierni po 15 ABY rozpoczęli oni własny, ambitny program. Dla wielu wręcz megalomański. Mianowicie upomnieli oni się o dziedzictwo.. Starej Republiki. Jak? Uznali siebie samych za prawnego sukcesora tegoż państwa. Z pewnością doprowadziłoby to do sporów i pewnie natychmiastowej wojny, ale na ich szczęście Nowa Republika w głosowaniu odrzuciła uznanie się za prawnego sukcesora (cała sprawa zostanie opisana w "Panowie Galaktyki") i pozostała państwem opartym tylko na deklarowanych ideałach, co zostawiło Thrackanowi Sal-Solo pole do popisu. Nie mówiąc o tym, że w tych latach mieli oni po prostu co innego do roboty, niż zmiecenie Konfederacji z powierzchni mapy galaktyki. Największą niespodzianką okazało się jednak stworzenie superbroni przez to państwo, a raczej przywrócenie tejże do stanu operacyjnego. Mianowicie, Stacja Centerpoint mająca działo w zasadzie o mocy lasera Gwiazdy Śmierci została oczkiem w głowie Konfederatów od samego początku ich istnienia, a ostatecznie przed 20 ABY udało im się doprowadzić stację do stanu operacyjnego, co zadziwiło i zszokowało galaktykę. Sprawiło też, że jakakolwiek inwazja na ich kraj zakończy się dramatem humanitarnym, nawet jeżeli mieliby przegrać. Z racji sporów politycznych wewnątrz NR oraz możliwości siania masowego zniszczenia, Konfederację przez cały okres w zasadzie zostawiono w spokoju i pozwalano jej się rozwijać własnym torem i na własnych warunkach, po uprzednim dogadaniu się w oficjalnych relacjach z sąsiadami. Ostatecznie po latach reform ustrojowych powstała niejako Stara Republika 2.0 w tamtejszych czterech systemach, nazywana prześmiewczo skansenem przez resztę galaktyki. Ale czy państwo, które jako ostatnie samo o sobie decyduje można nazwać skansenem?
W samym środku Lat Chwały, którymi zazwyczaj opisuje się okres 20-40 ABY z racji okresu największego prosperity w historii galaktyki od stuleci, jak nie być może tysiącleci, pojawiły się już jednak pierwsze znaki tego, co ma nadejść. W roku 32 ABY do znanej nam galaktyki zaczęły docierać dziwne informacje, jakoby w Nieznanych Regionach doszło do.. ataku? Tutaj raporty i źródła wydają się być bardzo rozbieżne, co się zadziało i po raz kolejny jak dekady temu w zasadzie po prostu zignorowane. Była jednak pewna istota, a raczej istoty, które nie zamierzały tego zignorować. Mowa o skompromitowanym już, ale wciąż działającym Admirale Rizz'monie z Mon Cali wraz z jego poplecznikami, oraz mistrzu Jedi, Jacenie Solo. Postanowili oni skromnymi środkami wyruszyć w samo jądro ciemności. I tam też postanowili zniknąć na lata, nie dając żadnej oznaki życia. Wkrótce jednak prawda sama zaczęła wychodzić na jaw, albowiem w latach następnych szczególnie do UPN zaczęli masowo napływać uchodźcy (ich potem sprawnie rozlokowano i zintegrowano na terenie całej Nowej Republiki) z Nieznanych Regionów widocznie znanymi tylko przez Chissów szlakami nadprzestrzennymi. Od nich cała galaktyka dowiedziała się o tym, co tak naprawdę zaszło — Nieznane Regiony stały się celem ataku religijnych fundamentalistów opartych tylko o biotechnologię, którzy uważają się za wybrańców i dzieci Yun-Yuuzhana z jakiejś galaktyki daleko od nas. Wprowadzili oni totalitaryzm oparty o system kastowy i eliminują wszelkie objawy sprzeciwu wobec ich rządów, a na dodatek prowadzą jakieś dziwne eksperymenty.. Na nieszczęście mieszkańców Nieznanych Regionów, galaktykę niezbyt to obchodziło, co było normą przez tysiące lat, zważywszy na sporadyczne kontakty, a w dodatku zaczęły się też dziać dziwne rzeczy, jak przybycie nowych ambasadorów Chissów, którzy zaczęli dementować "oszczerstwa" pokazując, iż państwo Chissów dalej istnieje i ma się dobrze, nawet z nowymi suzerenami. Po tym spory zaczęły wybuchać, ale głównie wśród uchodźców, co należy począć dalej. A ich nowy dom nie wydawał się zbytnio zainteresowany rozwiązaniem kwestii systemów, o których w zasadzie niewiele wiedzieli, oprócz tego, że istnieją, a nadto znowu nastąpiło kilka lat ciszy. Przed burzą.
PANOWIE GALAKTYKI, CZYLI WOJNY POLITYCZNE I USTROJOWE
Zaczniemy przewrotnie od tego, co nie było przedmiotem sporów politycznych i ustrojowych w senacie galaktycznym na Hosnian Prime. Nowa Republika krótko po interwencji w północno-wschodnich zewnętrznych rubieżach podjęła dwa głosowania w swej sali obrad; pierwsze o potencjalne uznanie się za jeden, pangalaktyczny rząd, a drugie za uznanie się za prawnego sukcesora dawniejszego rządu pangalaktycznego, jakim była Stara Republika przed zamianą w Imperium Galaktyczne przez tyrana Palpatine'a i jego przychlastów. O ile drugie zostanie omówione poniżej, to pierwsze głosowanie w zasadzie przebiegło bez większych kontrowersji, albowiem w zasadzie wszyscy obecni w senacie podczas głosowania zagłosowali ZA uznaniem rządu w Hosnian Prime za ten jedyny prawowity w galaktyce. Czy faktycznie nastąpiło to z powodów humanitarnych, chęci rozszerzenia dobrobytu czy demokracji, albo w interesie egoistycznej polityki i doprowadzenie do wzmocnienia własnych państw drogą wojen to już pozostawiamy do rozstrzygnięcia historii. Faktem jest jednak, iż nowy galaktyczny rząd bardzo szybciutko zaczął się takowym stawać, gdyż wszystkie administracje niezwiązane z Nową Republiką albo zostały zniszczone jak państwa na północy i południu, przyłączyły się dobrowolnie jak Mon Calamari albo tkwią w nierównej relacji jak Corellia. Zachowano też fundament o tym, iż decyzje polityczne podejmowane na obradach Senatu, które się nie podobały danym państwom będą kontestowane tylko w ramach polityki i dyplomacji tudzież podobnymi metodami, a nie za pomocą siły zbrojnej. Wszyscy jednak postanowili nie postawić swojego partykularnego interesu ponad wszystko. A teraz przejdziemy do sporów i to, z co z nich wynikło.
Głosowanie o prawnej sukcesji zakończyło się sukcesem opcji NIEUZNANIA się za prawnego kontynuatora Starej Republiki i pozostano przy oryginalnym zapisie deklaracji z 4 ABY, mówiącej tylko o tym, iż nowo ufundowana Republika jest oparta tylko na ideałach tejże Starej. Oczywiście w nowym akcie prawnym i nowym dokumencie oprócz podkreślenia zasług tej starej postanowiono wymienić większość jej wad, jak tolerancja dla niewolnictwa, korupcja, elitaryzm no i fakt, że ostatecznie przemieniła się w Imperium Galaktyczne w zasadzie bez walki, będąc zmanipulowana przez jednego człowieka. Za ogłoszeniem się sukcesorem byli partykularyści i w zasadzie tylko oni w ostatecznym rozrachunku; istniała szansa, że Gwiezdna Republika Wookie być może będzie chciała głosować za ale niezbyt oni ufali "libkom" i po prostu rozwiązali to na płaszczyźnie referendum we własnym państwie. Wygrała opcja "nowego bytu państwowego" stosunkiem 60% do 40%, co przypieczętowało porażkę partykularystów w senacie, ponieważ oprócz nich nikt nie zagłosował za kontynuacją. To nie był jedyny cios wymierzony w obóz liberalny; jeszcze w tym samym roku, federaliści, korzystając z tego, iż senat działał w trybie ekspresowym, wznieśli ustawę.. która de facto znosiła ustawę liberalizacyjną i pozwalała na dowolny interwencjonizm państwa w gospodarkę i tworzenie monopoli państwowych, jakowe te uzna za słuszne, a także stosowanie protekcjonistycznej polityki handlowej i ceł celem zmniejszania niekorzystnego deficytu handlowego. Oprócz tego odgórnie zagwarantowano każdemu prawo do tworzenia związków zawodowych, opieki społecznej oraz przyzwoitych warunków pracy itd. Tutaj ponownie ZPR i Aargau okazało się bezradne — ci drudzy też przeszli na antydroidyzm (i to w wersji skrajnej), ale to nie za skutkowało szerszą współpracą z GRW, gdyż dla nich to ultymatywnym przeciwnikiem byli dalej liberałowie we własnym kraju, oraz ich wspierający zza granicy, czyli owe ZPR i Bank właśnie. Wybory roku 15 ABY też zakończyły się w zasadzie ponownie jak te sprzed pięciu lat i Vorsk Gru'len kontynuował bycie Głową Państwa na kolejne pięć lat, oczywiście w wyniku umowy z Demokratycznymi Republikanami, a raczej z GRW. Wookijczycy dostali w zasadzie większość, czego chcieli i liberalizm już nigdy się nie pozbierał po tych klęskach, a sam partykularyzm skupił się później tylko na obronie państw członkowskich przed zakusami stworzenia jednego, federalnego superpaństwa, w czym miał już większe sukcesy.
Jak mowa o prawach droidów, to te uległy znacznemu powiększeniu w galaktyce, dzięki dołączeniu do bloku "prodroidzkiego" dwóch państw w Senacie Galaktycznym; Unii Planet Niezależnych, która dokonała gradualnej emancypacji istot mechanicznych oraz akcesie po latach Imperium Mon Calamari, którą takową już dawno przeprowadziła i droidzi-obywatele istnieli tam od lat. Na terytoriach mandatowych też poczyniono znaczne postępy, szczególnie na tym południowym, gdzie droidy mają bardzo wiele do powiedzenia w lokalnej polityce, albowiem dawniejszy samorząd droidzki dawniejszego LIG postanowił zerwać się z łańcuchów totalitaryzmu i przejść na jasną stronę mocy, będąc tam jednym z gwarantów małej stabilności. W tym północno-wschodnim istoty mechaniczne tyle szczęścia nie miały, ale nie można też powiedzieć, aby były tam jakoś dyskryminowane albo zwalczane. Tego nie można jednak powiedzieć o bloku antydroidzkim, który się uformował, czyli Kashyyyk-Ryloth-Aargau. Tam władze raczej aktywnie zwalczały jakąkolwiek myśl o emancypacji droidów i to samo czynili na sali plenarnej Senatu Galaktycznego, tutaj już z dosyć wymiernym skutkiem — nigdy nie zdołano narzucić im jakichś większych ustępstw oprócz tych pomniejszych. Jedyne, co tam się udalo to zmiana świadomości przynajmniej części społeczeństwa, gdyż ostatecznie HoloNet jest dla wszystkich jeden i ten sam i to treści prodroidzkie tam przeważały, a w demokracji tak średnio tłumić wyrażanie opinii przy urnach wyborczych. Wielu jednak sądzi, że takowe prawa by faktycznie może się udało wyegzekwować i narzucić, gdyby nie rzeczy następujące; zamordowanie przywódcy Starej Solidarności w ZPR przez terrorystę, zmianę zdania przez świeżo ukoronowaną demokrację UPN i spór o tzw. superpaństwo. Przetasowania polityczne w ZPR zostały opisane wyżej, dlatego przejdziemy do tego, co się zadziało w UPN. A mianowicie.. utworzono tam monarchię, a niegdysiejsza głowa państwa stała się pełnoprawnym monarchą, wkrótce z własną religią państwową.
Na szczęście dla reszty, nie doszło tam do megalomanii i na przekór temu (a może dzięki temu?) rozpoczęto w UPN proces demokratyzacji i demontażu ostatniego autorytaryzmu Nowej Republiki. A Nowe UPN okazało się państwem.. egzotycznym; w sferach gospodarczych, praktycznie nic ich różniło od federalistów/trydemistów, nie wspominając o kwestii droidzkiej. Jednak zaczęto traktować słowo "Niezależnych" śmiertelnie poważnie i zaczęto sprzeciwiać się próbie zamiany Nowej Republiki w jedno superpaństwo, które to rozwiązanie było tak forsowane przez Federację Bothan oraz SWSD. I to spór o to, czym ostatecznie stanie się Nowa Republika, stał się tym głównym, jak gospodarczo wygrała całkowicie jedna opcja, a czas zdawał się faworyzować opcję prodroidzką w wyborach. I tutaj postawiono tamę federalistom, albowiem blok UPN-GRW-Aargau-ZPR był nie do przełamania w tej sprawie i nawet pare razy zamiast federalisty na stołek Przywódcy Państwa NR postawiono Demokratycznego Republikana, który gwarantował status quo. Reasumując, nie doprowadzono do dalszej centralizacji i utworzenia superpaństwa i utrzymano stan dotychczasowy, ale to tyle tak naprawdę; nie stępiono żadnych dotychczasowych mocy Hosnian Prime, a blok przeciwny był połączony w niego tylko wtedy, gdy faktycznie powstawały takowe próby, a tak to tymczasowi sojusznicy raczej pozostawali rywalami, aniżeli sojusznikami — nowemu ZPR nie ufało UPN i GRW a Aargau ich uważało za zdrajców, a UPN swoim prodroidzkim stanowiskiem odstraszało GRW i Aargau od wspólnych działań. Chociaż można uznać, iż powstrzymanie zakusów federalistów przez utworzeniem superpaństwa i nienadanie już nigdy żadnych nowych prerogatyw (albo dużych programów federalnych, jak Arsenał Demokracji) Hosnian Prime za stateczny sukces, albowiem cel podstawowy został osiągnięty. Ale z pewnością decydenci UPN i ZPR planowali o wiele więcej w tej sprawie, ale jak się okazało, zostali pokonani przez własne sprzeczności i rozegrani w ramach zasady dziel i rządź.
Największe kontrowersje wzbudziło południe i to tam po raz kolejny doszło do największych tarć i waśni. O ile zezwolenie na protekcjonizm handlowy doprowadził do pomniejszych sporów pomiędzy państwami, to te szybko były rozwiązywane na forum dyplomatycznym. Z jednym wyjątkiem, jakim było starcie na linii Bothawui — Ryloth. Po tzw. Nocy Bestii roku 16 ABY, podczas której w Federacji zasasynowano znaczną część politykierów (później wyszło, że Frakcja Prawdziwej Inteligencji faktycznie wytłukła istoty, co dostawał często wsparcie finansowe i inne z dawnego Szkarłatnego Dowództwa) Syndykaliści z pierwszego państwa, będący niejako mózgami ideowymi za Ustawą o Sprawiedliwym Handlu, która przeszła w Senacie zastosowali protekcjonizm i odpalili moce produkcyjne własnej gospodarki celem substytucji importu, a później produkcji na eksport. Zdołali jednak przy tym zaorać bardzo dużą część rynków zbytu ZPR (na niektóre towary to w zasadzie była po prostu blokada, a nie cła) i nawet załamało to eksport, powodując perturbacje gospodarcze, co oprócz uderzenia w gospodarkę zniszczyło też dużą część poparcia dla Forum Republikańskiego Rozwoju i przyczyniło się do przejęcia władzy przez Ligę Patriotów Południa. Kryzys też ten spowodował upublicznienie archiwów ZPR, co skompromitowało Federację ujawnieniem faktu finansowania dawniejszej opozycji wobec rady Klanów przez imperialców. Tutaj oprócz spowodowania, a raczej zmuszenia obu stron do kompromisu przez resztę republikanów spowodowało to też to, iż Frakcja wyszła na absolutnych bohaterów, a i Federacja się zradykalizowała i tamtejszy aparat państwowy został ostatecznie przechwycony przez hardkorowe kadry związane z Frakcją, a władzę przejęli skrajnie federalistyczni Narodowi Syndykaliści. Ale tak naprawdę spór dopiero przestał być na czołówkach newsów, gdy ZPR w końcu uzyskało granice z GRW bezpośrednią i to przez nich mieli szlaki i połączenie nadprzestrzenne z resztą Nowej Republiki.
Okres mniej więcej lat 20-40 ABY określa się Dwudziestoma Lat Chwały, Złotymi Dekadami albo po prostu Złotymi Latami i one w pełni zasługują na to określenie; w końcu w całej znanej galaktyce zapanował pokój zbudowany na bagnetach demokracji, w którym udowodniła ona swoja wyższość pod każdym względem nad totalitarnym upadkiem militarnym i moralnym. Profesjonalni narzekacze nie mieli dużo powodów do narzekania, bo większość powodów, dla których nie lubiono Starej Republiki w zasadzie nie istniała w tej Nowej - Republika służy tylko korporacjom i elitom? Toż to totalna bzdura, co było widać w tryumfie trydemizmu, socjaldemokracji praw pracowniczych i redystrybucji dochodów i walki z rozwarstwieniem społecznym przez większość systemów. - Republika nas nie chroni i nic nie potrafi? Toć widać to gołym okiem, iż to bzdura. - Politycy są skorumpowani!? Część z nich z pewnością, ale ta skala jest mniejsza niż kiedykolwiek w tysiącletniej historii tradycji republikańskich i senatu. Dla większości populacji jest to po prostu czas prosperity, gdzie dostali niepowtarzalną szansę poprawienia swojej sytuacji materialnej i życiowej, jeszcze w dodatku częstokroć prowadzeni za rączkę przez samorządy albo same państwa. Nawet takie państwa jak Bank Aargau były zmuszone do przestawienia się z siermiężnego liberalizmu gospodarczego na socjalliberalizm, który faktycznie stara się w miarę dbać o maluczkich, a dobrobyt mas w całej galaktyce jest największy w historii.
Oprócz chyba największego rozwoju gospodarczego (i utworzenia w ramach niego w większości sprawiedliwie społecznego ustroju ekonomicznego) ostatnich tysiącleci, rozwinęła się też bardzo mocno kultura. Kino, literatura, seriale, media społecznościowe — w zasadzie każdy znajdzie coś dla siebie, a wyemancypowane świadome droidy okazały się także zdolne do operowania na tych polach, no i po raz pierwszy tak masowo w zasadzie przystąpiły one do kształtowania kultury galaktycznej. Jednak ma to też swoje ciemne strony, bo rewolucyjny rozwój doprowadził też do rozwoju nowej, nieznanych wcześniej chorób cywilizacyjnych, a raczej tych niebędących tak rozpowszechnionych. Rozpowszechnianie rzeczy będących dawniej domena głównie elit spowodowało też, że znaczna część populacji zaczęła popadać w uzależnienia czy to od mediów, albo od holonetowych szarlatanów. Chociaż wielu krytyków projektu socjaldemokracja albo trydemizm od dawna ostrzegało też, iż z tych projektów nie będzie samych pozytywów, bo wszystkie amoralne zachowania, występki, wady i defekty bogaczy po części przejdą na wyemancypowane warstwy. Czy jednak te wady naprawdę są aż tak duże, w porównaniu do pozytywów zostaję do rozstrzygnięcia dla przyszłych pokoleń, które być może będą jeszcze bardziej zwyrodniałe w pewnych aspektach, albo wręcz przeciwnie. Konkluzją będzie dewiza: Przyszłość pokaże.
Co nie powinno dziwić, po dekadach konfliktu jedną z najważniejszych gałęzi przemysłu była zbrojeniówka i wszystko, co z nią powiązane, a prawie wszystkie państwa członkowskie Nowej Republiki były silnie zmilitaryzowanymi arsenałami demokracji same w sobie, co bardzo różniło się od stanu, jaki panował w Starej Republice, która nawet nie miała własnych sił zbrojnych. Krytycy z pewnością poruszą kwestię tego, że utrzymywanie cały czas przez NR i wszystkie jej kraje członkowskie bardzo silnych flot i ogromnych kompleksów wojskowo-zbrojeniowych jak stocznie jest po prostu marnotrawieniem zasobów, czasu i pieniędzy, które mogłyby być rozlokowane gdzie indziej, a tam, gdzie był pobór, poruszano jeszcze kwestię, że pobór to w sumie takie niewolnictwo. Z kolei zwolennicy i oficjalna wykładnia wszystkich państw zawsze była taka, iż to właśnie militaryzacja doprowadziła do pokoju, bo lepiej, aby to dobre istoty miały monopol na przemoc i zawsze byli w stanie bronić tego, co słuszne i dobre przed zakusami zbrodniczych mord, jak Palpatine czy inny Pestage. Elektoratom we wszystkich państwach też to się podobało, albowiem wszędzie zbrojeniówka albo wojsko przez to była bardzo lukratywnym i dobrze opłacanym zawodem, a nadto całkowicie egalitarnym służącym niejako jako kuźnia społeczeństwa obywatelskiego; tutaj rasa, płeć, klasa społeczna i pochodzenie i inne rzeczy nie miały znaczenia, bo liczyło się dobro wspólne. Nie wspominając nawet o tym, iż państwa te prowadziły intensywną politykę w innych dziedzinach, niż tylko wojskowość.
Ostatnio zmieniony przez Herc dnia Nie Gru 03, 2023 10:46 pm, w całości zmieniany 1 raz
Herc Gracz
Liczba postów : 1653 Join date : 09/02/2020
Temat: Re: Epilog Fabularny Nie Gru 03, 2023 10:45 pm
To nie jest wasza galaktyka. Nie mamy zwyczaju żyć obok czegoś, co uważamy za nieczystość — przerwał oschle wojenny mistrz. - Wasza cywilizacja opiera się na bluźnierstwach. Jest skażona i zanieczyszczona, czego wasze bałwochwalcze prawa są koronnym dowodem. Przylecieliśmy ją oczyścić, żeby mogli w niej mieszkać i żyć w czystości inni Yuuzhanie, niezaliczający się do kasty wojowników. Zgodnie z wolą najwyższego lorda Shimrry i kapłanów, takie jest nasze przeznaczenie.
- Przeznaczenie? Przeznaczeniem nazywacie ludobójstwo galaktyczne? Wszystkich spotka los tej planety? Nieczystości można jednak usunąć, nie zabijając wszystkich, którzy tu mieszkają, nieprawdaż?
- Tak, cała ta galaktyka zostanie pozbawiona brudu — oświadczył Yuuzhanin. - Wszystko, co przedrzeźnia życie, stanowi bluźnierstwo. Nie rozumiesz tego, Jeedai Jacen Solo? Wasze maszyny przedrzeźniają życie. Są bluźnierstwami. Obrazą życia. Zniewagą dla bogów, którzy poświęcając części siebie, stworzyli wszystko, co istnieje.
Ekspedycja Jacena Solo i Admirała Rizz'mona do Nieznanych Regionów nie powróciła. A raczej do znanej nam galaktyki powrócił tylko jeden jej człowiek, który wrócił całkowicie odmieniony z tej wyprawy i to w zasadzie on opowiedział całej galaktyce o wszystkim. Starał się on przekonać wszystkich, że zagrożenie płynące stamtąd jest realne i poświęcenie admirała i jego towarzyszy broni nie może pójść tak po prostu na marne, zważywszy, iż zgodnie z ustnym przekazem to dzięki Admirałowi syn pierworodny Lei i Hana uszedł w ogóle z życiem. Na nieszczęście galaktyki, początkowo zagrożenia w ogóle nie potraktowano poważnie, co było już widoczne podczas kryzysu uchodźczego; coś tam się dzieje, ale co nas to obchodzi? Działo się przez tysiące lat no i dziać się będzie. Czy Nieznane Regiony nami się interesują, że my mamy się nimi interesować? - Tak brzmiała powszechny przebieg myśli będący standardem. Tylko jedno państwo potraktowała te rewelacje poważnie; państwo Mon Calamari oraz nowy Zakon Jedi, który zaczął się przygotowywać na najgorsze oraz wysyłać własne misje do Nieznanych Regionów. Szczęście w nieszczęściu było jednak takie, że wszystkie demokracje w zasadzie były uzbrojone po zęby i gotowe do toczenia wojen w każdej chwili, ale to z powodów całkowicie niezwiązanych z zagrożeniem, które bagatelizowano. Ale z pewnością jak miała ukazać przyszłość, przyjęcie od początku strategii opartej o doświadczenia Jacena i całej ekspedycji Rizz'mona uratowałoby prawdopodobnie tryliony żyć jak nie więcej, które zginęły w wyniku okupacji, a i z dużą dozą prawdopodobieństwa najeźdźców by wyparto szybciej, gdyby zdano sobie sprawę z tego, że mogą oni pokonać turbulencję grawitacyjne na obrzeżach galaktyki i wejść do niej z przestrzeni międzygalaktycznej, przestrzeni, do której mieszkańcy znanej nam galaktyki nie mogą dostać się od tysięcy lat w związku z tymi turbulencjami. Nadprzestrzeń okazała się zarówno błogosławieństwem jak i przekleństwem.
Po zajęciu Nieznanych Regionów do 30 ABY Yuuzhanie po prostu zaczęli transformować te regiony na swoją modłę Vongifikując (tzn. terraformując) planety w wymyślne ekosystemy rzekomo będącymi kopiami z ich galaktyki, która została zniszczona w wyniku ich działań. Oczywiście, ta vongifikacja to nie jest jakieś polepszenia warunków dla miejscowych albo stworzenie ciekawych krajobrazów (dla wielu pewnie nimi są, no ale nie o to się chodzi), tylko często z całej planety tworzono po prostu żywą fabrykę, która hodowała dany rodzaj broni albo surowca, jak dovin basale tworzące systemy grawitacyjne, czy yorik corale będący podstawowym budulcem ich okrętów etc. Oczywiście zdanie autochtonów planety nie miało dla nich żadnego znaczenia i jak mieli na tyle w oleju głowie, aby uciec, to uciekali. W innym wypadku czekała ich śmierć szybka albo powolna; albo po prostu eksterminowano ich, aby stworzyć miejsce, albo sama vongifikacja doprowadzała ich do powolnej śmierci, gdy nowe "ciekawe" roślinki zaczęły wydzielać trujący gaz opiewający ostatecznie całe planety, albo inne atrakcje tego rodzaju. Dla wielu są oni o wiele gorsi, niż kiedykolwiek było Imperium Galaktyczne, co zdają się potwierdzać okupowane systemy w znanych rejonach galaktyki, albowiem działania tam były podobne. Albo sama lista ras i innych gatunków, które zdołali wybić do zera. Mimo ich barbarii i okrucieństwa smutne też jest to, ile istot zdołało się dla nich skundlić i zostać kolaborantami tylko po to, aby mieć przynajmniej namiastkę życia; najbardziej niesławnym przykładem są Chissowie, którzy gdy zaczęli obskakiwać ogromny łomot, walcząc samotnie, postanowili się po prostu poddać. Utworzono Csillańską republikę i faktycznie mają oni jakąś autonomię, ale czy naprawdę było warto zostać szturmowcami pozagalaktycznych najeźdźców, dodatkowo okupując to ogromnymi daninami we krwi? Czy w zasadzie nie są niewolniczą rasą jak Chazrachowie, tylko na innych warunkach? Ale dla wielu takowi kolaboranci są jeszcze gorsi, bo oni mają wolną wolę, a owe reptoidy nie. A to czyni ich wspólnikami...
Po przygotowaniach trwających mniej więcej dekadę Yuuzhanie wraz ze wszystkimi swoimi pomagierami i innymi przychlastami ruszyli do boju. Doskonale sobie zdawali sprawę tego, że nie będzie to łatwe zadanie; ale raz wytyczonego przez bogów przeznaczenia nie da się zmienić, a urąganie się od świętego obowiązku jest równoznaczny z dyshonorem, który nakazałby im umrzeć. Podczas swojego pobytu w Nieznanych Regionach, ale już wcześniej tak naprawdę ich agenci specjalni, jak Nom Anor działali tutaj od dekad. Udało im się zdobyć wiele kontaktów i zdestabilizować albo podsycić sytuację wiele razy, szczególnie podczas wojny Imperium z Nową Republiką. W zasadzie nawiązali oni kontakty z każdą możliwą antyrepublikańską grupą, jak sporadyczne organizacje terrorystyczne powołujące się na tradycje separatystyczne i Rzeszy Federacyjnej, neoimperialnych demagogów, którzy przeszli do walki zbrojnej, radykalnych antydroidzkich działaczy, zgrupowanych we Frakcji Biologicznej Prawdy i wiele innych, bo dla nich jedyne znaczenie miało to, czy są niezadowoleni z Nowej Republiki. Wartość bojowa takowych grup była niewielka, ale zawsze potencjalne dziesiątki tysięcy kolaborantów w każdym systemie miało znaczenie, czy można tam utworzyć administrację kolaboracyjną i jakąś milicję; a stratedzy Vongów wiedzieli, że w tej wojnie każdy wartościowy żołnierz, czyli ich własny z kasty wojowników będzie na wagę złota. Największym jednak zgrupowaniem, z którym udało się zawiązać współpracę to Narodowy Front Wyzwolenia Naatistamu, a raczej jego resztki, które faktycznie z tajnym wsparciem byli w stanie wystawić bojowe grupy zbrojne, a także doprowadzić ich do "współpracy" z jeszcze większymi grubymi rybami. A ta wiedza przydała im się niesamowicie w planowaniu czegokolwiek na froncie południowym i po raz kolejny potwierdziła zasadę, że informacja może być więcej warta niż całe floty. Były trzy kierunku ataku Yuuzhan Vongów na znaną galaktykę; Wektor Pierwszy będący planetą Belkadan w systemie Sernpidal, Wektor Drugi będący Bakurą oraz Wektor Trzeci będący w rzeczywistości po prostu trasą nadprzestrzenną z Nieznanych Regionów do Ansion, podczas gdy te dwa pierwsze były faktycznie miejscami, gdzie można było przebić "galaktyczną barierę" i wlecieć do samej galaktyki. Zaczniemy od Wektora Pierwszego.
Trzy ataki przeprowadzono mniej więcej w tym samym czasie. Atak na Sernpidal i zniszczenie planety zrzucaniem na niej księżyca, a następnie zajęcie całego systemu było całkowitym zaskoczeniem dla lokalnych sił UPN i mimo zażartego oporu, te uległy najeźdźcom i albo zostały zniszczone, albo obite wycofały się do południowych systemów. W kraju uaktywniły się też struktury NFWN, które skądś były doskonale uzbrojone i gotowe do walki, jakby wyczekując tej okazji. Szybko się domyślono, że tutaj raczej nie tylko Yuuzhan Vongowie maczali w tym palce, ale dywagacje pozostawmy dywagacjom. Na szczęście dla UPN, tamtejszy front dowodzony przez Shedao Shaia miał za zadanie zająć faktycznie północny wschód galaktyki, gdyż plan zakładał, iż atak z Ansion zdobędzie UPN. Shai miał za zadanie również przebicie się do światów jądra i eliminację jednego z państw Nowej Republiki; w tym wypadku mowa o banku Aargau. Jego działania były bardzo żwawe i energiczne i nie miał on problemu z atakiem, w zasadzie wykorzystując swój impet, dostępne siły oraz zaskoczenie wroga do maksimum. Rozbił on całkowicie terytorium mandatowe północno-wschodnie, zajmując całe jego terytorium, a także wszedł do północnych systemów banku Aargau, mając zamiar nacierać dalej. W rok linia Borosk-Zyggeria była w zasadzie pod całkowitą kontrolą najeźdzców. Jednak już podczas tych działań były znaki, iż będzie cholernie trudno — Republikanie nawet jak tracili sporo, to z każdym kolejnym rokiem byli w stanie wystawić nie tylko odrobić straty, ale dobudować dodatkowe okręty i armie lądowe z nawiązką, a na dodatek demokratyczne "miękiszony" okazały się ich przeciwieństwem i było stało się jasne, że będą walczyć jak lwy. Poza rubieżami walki już zaczęły przebiegać znacznie gorzej dla Yuuzhan; systemy Banku Aargau miały doskonałe garnizony, oraz mieli potężne fortyfikacje obronne, oraz inne systemy, na wypadek gdyby miało się zdarzyć coś niespodziewanego. Nie mówiąc o tym, iż sama flota banku Aargau była dalej dumą państwa, mając na stanie nawet gwiezdne pancerniki, a w dodatku była wspierana przez siły Mon Calamari oraz Siły Samoobrony, które wyruszyły z baz w Aargau, Yavinu oraz Hapes na odsiecz północy. Następne dwa lata, to znaczy okres 41-43 ABY, to okres brutalnych walk szarpanych na całej linii kontaktu oraz ofensywy wymierzonej w samo Aargau. Gargantuiczne bitwy, które stoczono, owocowały ogromnymi stratami po obu stronach, ale Yuuzhan Vongowie powoli przesuwali się naprzód za cenę właśnie tych strat. Padła Toprawa, Korriban, Dathomir, sam Yavin.. I na tym sukcesy się skończyły. Wraz z upadkiem chwiejnej ofensywy z Ansion, UPN i również tamtejsze siły Samoobrony z Hosnian Prime miały rozwiązane ręce, a także stocznie Aargau oraz ich dzielnych sojuszniczych Mon Calamarian nie próżnowały. Kolejny atak Vongów na Mandalorę zakończył się ich pogromem w jednodniowej bitwie i kasacją samego dowódcy, Shedao Shaia. Po tym rozpoczęto zmasowaną kontrofensywę na całej długości frontu; to, co Vongowie podbijali trzy lata, w większości stracili w półtora roku i zostali tak naprawdę zmieceni. Na początku roku 45 ABY utrzymują oni tylko sam system Sernpidal, który służy obecnie jako twierdza, która jest jednocześnie szturmowana i ewakuowana w przestrzeń miedzygalaktyczną. NR odniosło kolejny, gigatyczny sukces całkowicie kasując kolejną oś natarcia — może nie poszło tak gładko jak w ataku z Ansion, ale przebudzone wojenne demokracje stanęły na wysokości zadania, nie utraciły największych ośrodków populacji oraz przemysłowych i byli w stanie prowadzić dalej wojnę pełnoskalową na innych teatrach działań wojennych.
Najgorszym frontem dla działań wojennych Yuuzhan Vongów był ich atak bezpośredni na UPN; jak się dowiedział monarcha tegoż kraju, okazuje się, iż z Nieznanych Regionów jest tutaj trasa nadprzestrzenna aż widocznie z przestrzeni Chissów, ale szczegółów nieznano. Spodziewano się też mimo wszystko, iż stąd może nadejść jakiś atak, bo informacje o tym co jest grane w Nieznanych Regionach stawały się publiczne. Jak już jednak wspomniano, tutejszy atak dla Vongów był tragiczny; UPN było jednym z najsilniej zmilitaryzowanych państw, w dodatku z jedną z najlepszych flot i sił zbrojnych w całej galaktyce o ogromnym stopniu zaawansowania technologicznego oraz ze sporymi bazami Sił Samoobrony flot z Hosnian Prime. Strategicznie powody może były dobre — UPN był najsilniej uprzemysłowionym państwem i oprócz eliminacji ich zbrojeniówki i sił produkcyjnych, polepszyłoby to szanse w walce na wyniszczenie. Taktyczne wykonanie było jednak marne — poza zajęciem Ansion siły Yuuzhan Vongów w zasadzie niczego nie osiągnęły i zostały dosłownie starte w proch, a ich ataki dalsze zakończyły się również klęskami i eliminacją całych flot inwazyjnych. Był to też najkrótszy czasowo z frontów i najeźdźcy zostali pokonani w mniej więcej dwa lata z hakiem i nie kontynuowali już tutaj działań, nie mówiąc o tym, iż rejon ten będąc wcześniej nieźle ufortyfikowany, był w zasadzie obecnie już po dalszych perypetiach krwawą pułapką. Jedynym sukcesem Yuuzhan Vongów było to, że odwrócili uwagę UPN od tego co się działo na północy ich państwa i zajęli walką wiele flot, które faktycznie mogłyby przeciwstawiać się im gdzieś indziej. Ale tak naprawdę była to jedna, wielka klęska, o czym był przekonany Shimrra Jamaane besztając wojennego mistrza Tsavonga Laha za gubienie zgrupowań armijnych (co prawda wiele z nich to były floty kolaboranckie, szczególnie Chissów, ale militarnie były bardzo wartościowe..), a i jak wiemy, nie powstrzymało to kontrofensywy na północnym-wschodzie i jeszcze większej klęski, która była wcześniej już tutaj opisywana. W zasadzie najeźdzcom wyszło mniej więcej na tylko jednym obszarze, czyli na południu galaktyki. Tam i znajdowali się najbardziej łebscy dowódcy jak i najlepsze warunki lokalne do ataku, a także nadszedł cios w plecy dla Nowej Republiki od mało spodziewanej strony.
ZPR zawsze odstawało w Nowej Republice, szczególnie od tamtejszych rządów Ligii Patriotów Południa, która nawet nie kryła się ze swoim resentymentem imperialnym. Jak się okazało czarno na białym podczas inwazji Yuuzhan Vongów, było to coś więcej, niż tylko resentyment; tak naprawdę cała transformacja polityczna to była jednak wielka szopka i okazało się, że wszystkim od samego początku sterowały dawne imperialne elity, a wręcz sam główny imperialny watażka Zsinj. Co gorsza, dla reszty Galaktyki, on wciąż żył i miał się doskonale.. O czym wkrótce wszyscy publicznie się przekonali. Zanim jednak do tego przejdziemy, nie da się omówić samej inwazji w zasadzie bez omówienia działalności ZPR; o ile sporo wskazuje na to, iż mieli oni w planach dalej tkwienie w obecnym miejscu i uwarunkowaniach, jako bezpieczna przystań dla dawnych imperialców i nowy zagon do idei neoimperialnych, to wszystko zmieniło się, gdy skontaktowali się z nimi Yuuzhan Vongowie za pośrednictwem NFWM. Do wojny domowej w Republice nie doszło z powodu walki o prawa droidów, które starannie ich wywiady podsycały, a także polityczne różnice okazały się zbyt małe. Możliwości nadchodzącego konfliktu były jednak przeolbrzymie, aby można było to jednak zmarnować i rozpoczęto przygotowania na godzinę Z, jak ją nazwano, gdyby faktycznie miało do niego dojść. Aparat państwowy był już gotowy; dawne Szkarłatne Dowództwo miało bardzo silny apart wywiadowczy i już wcześniej po cichu mieszało w krajach Nowej Republiki, dlatego podsycanie idei neoimperialnych i uzbrajanie grup terrorystycznych o tejże ideologii (w szczególności odrodzonego zbrojnego skrzydła NFWN) stało się polityką, na które wydano niemałe pieniądze. Ale co ważniejsze, przygotowano się do Finałowego Starcia, inicjując ciche, wewnętrzne czystki (aby jakieś gamonie co serio wierzą w tę całą demokrację, nie przeszkadzały) oraz rozbudowując siły zbrojne jak najbardziej się ta. Oczywiście ile też mogli wycisnąć informacji poufnych z racji bycia w Nowej Republice, to zrobiono. A w roku 40 ABY godzina Z nadeszła i oprócz wiadomości dochodzących z systemu Bakura, cała galaktyka ujrzała inny obraz; samego Wielkiego Admirała Zsinja, który w blasku kamer na Ryloth ogłosił odrodzenie Imperium Galaktycznego i stworzenie Drugiego Imperium, które raz na zawsze zmiażdży rebelię. W kraju w tym samym roku skasowano wszystkie garnizony i siły państw trzecich będących na jej terytorium, zniszczono jakąkolwiek opozycję do końca i każdego, kto miał się czelność postawić. Na tym nie poprzestano i po prostu dokonano inwazji na sąsiada, czyli Federację Bothan połączonymi z działaniami wywiadowczymi, jak ataki na infrastrukturę w Gwiezdnej Republice Wookie i inne próby sabotażu. Dla południa nadeszły ponownie ciężkie czasy.
Początkowo inwazja Yuuzhan Vongów dowodzona przez Nas Chokę przebiegała podobnie, jak na północnym-wschodzie i terytorium mandatowe upadło dosyć szybko, a po tym rozpoczęto marsz na światy jądra. Te ponownie jednak średnio wyszły, ale tutaj ze względu na uwarunkowania logistyczne; do niejako środka państwa SWSD prowadziła trasa Codia-O'reen-Jakku, która broniła się zażarcie i w dodatku była doskonałym miejscem do obrony i odpierania ataków, co wyszło w praniu, gdyż przez całe pięć lat wojny Yuuzhanie zajęli tylko dwa pierwsze systemy przy dużych stratach własnych, a ataki na ten ostatni kończyły się katastrofą. Były jednak dla nich pozytywy, gdyż owe systemy były też łatwe do obrony w przypadku potencjalnych kontrataków, a także zyskali oni pełnoprawnego "sprzymierzeńca" w postaci Drugiego Imperium. A raczej sprzymierzeńca tylko w takim sensie, że mieli wspólnego wroga, bo Imperialcy nie chcieli się podporządkować Yuuzhanom.. Na szczęście Nas Choka miał tyle w oleju głowie, że to co inny dowódca mógłby uznać za śmiertelną zniewagę, uznał za problem do rozwiązania na później i skupiono się tylko na zwalczaniu centrum bluźnierstwa, jakim niewątpliwie było SWSD, Federacja Bothan oraz Hosnian Prime. Tutaj wojna od razu przybrała charakter wojny totalnej bez żadnych ograniczeń, zważywszy, że najeźdźcy byli zagrożeniem egzystencjonalnym dla państw z wyemancypowanymi droidami. I oni faktycznie nie mieli dać żyć plugawym maszynom, a takim Bothanom i rasom organicznym zamieszkującym SWSD to obiecano nawet eksterminację (co wprowadzano w życie na okupowanych terytoriach) za droidofilstwo. Atakowane rasy również nie miały żadnych oporów i nie brały jeńców w żadnym wypadku albo sami deklarowali wojnę ludobójczą, jak deklaracja Ar'krai przez Bothan, a nawet schylali się po takie zagrania jak budowy broni biologicznej, które atakowały tylko znienawidzonych Yuuzhan. Prawdopodobnie siły Federacji, SWSD oraz Hosnian Prime byłyby w stanie same zatrzymać impet uderzenia, jak zrobiono to na północnym-wschodzie po zażartych walkach i poczekać na siły celem kontry, ale był jeszcze jeden problem w postaci Zsinja i jego siepaczy. A oni także byli bezlitośni, ponownie zajmując Bothawui i cały wschód kraju w początkowych latach. A i obrona przez to zaczęła się kruszyć na froncie z fundamentalistami religijnymi pozagalaktycznymi.. Na ratunek jak na białym koniu droidalnym państwom przybyło jedno z największych państw antydroidzkich Nowej Republiki, czyli Gwiezdna Republika Wookie. W pewnym momencie bitwa o Hosnian Prime wydawała się realnym zagrożeniem, ale Siły Samoobrony z sojusznikami udało się utrzymać Bestine, Gamor Phu oraz Vandor, a także wykrwawić i wymęczyć siły inwazyjne. W dodatku po raz kolejny jak na innych teatrach siły produkcyjne faworyzowały obrońców; stocznie Hosnian Prime i SWSD były ogromne i wypluwali statki dla coraz to nowszych flot, które miały posłużyć do kontrofensywy, która faktycznie nadeszła. Tutaj jednak owa kontrofensywa nie była aż tak spektakularna i mało finezyjna, gdyż po prostu siłą ognia wyparto zarówno neoimperialców jak i Yuuzhan z terytoriów Federacji oraz SWSD. To jednak tyle, czego zdołano dokonać aż do roku 45 ABY.
Rok 45 ABY zapowiada się mimo poniesionych wyrzeczeń i poświęceń Nowej Republiki bardzo dobrze; został im tylko jeden front, południowy i to tam gromadzą się całe armady do dalszej kontrofensywy. Czy ona się uda? Czy dojdzie do większego przełamania i zwinięcia się obrońców jak na północy i ich panicznej ucieczce jak szczury? Wojna może będzie kontynuowana aż do zniszczenia Yuuzhan w samych Nieznanych Regionach? A może po prostu wygrają to na wyniszczenie, albo najeźdźcy i imperialcy wymęcza ich na tyle w swoich nowo stworzonych liniach obronnych i w systemach-twierdzach (skorzystali z czasu danego im przez działania ofensywne bardzo dobrze..), że będzie jakiś separatystyczny pokój? Wszystkie opcje są na stole i wydają się tak samo prawdopodobne.