Konsorcjum Odnowy Świata przestało po prostu istnieć; prawie wszyscy jej mieszkańcy (chyba?) nie żyją, a państwo zostało starte z powierzchni ziemi. Co się stało? Nie wiadomo. Ale możemy przejdźmy do tego, co wiadomo...
Znikąd najwyższe przedstawicielstwo Konsorcjum zaczęło się po prostu mordować w najróżniejszy sposób; wbijanie w gardło nożyczek, wbijanie do oczu kijów bilardowych.. Szczegóły chyba nie są ważne. Szybko jednak bestializacja rozprzestrzeniła się na ulice i wygląda na to, że wszyscy wyszli na ulicę i zaczęli się nawalać; aż do śmierci. Bez wyjątków. Podobno zaczęły się dziać inne cuda niewidy, jak wychodzenie aligatorów z kanalizacji co pożerały ludzi, powodzie w miastach, zamachy terrorystyczne mormońskich fundamentalistów (albo innych typków spod ciemnej gwiazdy — teraz wszystko jest na nich zwalane, co złe) na przedszkola i inne takie.
Reszta świata dowiedziała się o tym, jak mały, ale istniejący ruch graniczny pomiędzy Białym Legionem a Florydą zamarł, a na Kubę przestali przybywać turyści wysoko w hierarchii Konsorcjum. Wkrótce, jeden ze strażników granicznych; Wesley Green postanowił wyruszyć przez granicę i tam odkrył opuszczone miasta obścielone w trupach i inne okropności. Wkrótce oni sami jednak zostali zaatakowani przez „tubylców” i po utracie 7 ludzi z 12 musieli się wycofać, ale zdążyli przekazać, co ujrzeli. Wtem jednak ich zdolności umysłowe chyba szlag trafił, bo sami oszaleli i 5 ocalałych próbowało zgwałcić murzyńskie niewolnice i białe kobiety publicznie na ulicy, wobec czego poddano ich utylizacji. Cholera wie, dlaczego tak postąpili; badania nad ichniejszymi ciałami niczego nie wykazały.
Jedno jest jednak pewne; KOŚ nie istnieje, a Floryda już nie jest przyjazna człowiekowi. Z pewnością można ją zaliczyć w poczet kolejnych krain bestii..