Emisja

W czerwcu 2027 roku pogoda nad Europą wyraźnie się zmieniła. Śniegi powoli, ale niechętnie zaczęły ustępować, jak co roku zresztą. Jednak wcześniejsze i dobrze znane mieszkańcom Europy burze i wiatry nie mogły się równać z tym co teraz - potężne wichury, wyładowania elektryczne i zjawiska przypominające zorze polarne, o zgoła odmiennych jednak kolorach i pojawiające się nie tylko na północy, ale także i nad dawnym Związkiem Radzieckim oraz na Atlantyku.

Niedługo trzeba było czekać i wydarzenia te zaczęły wpływać coraz bardziej na odrodzone państwa ocalałego świata. W nocy z 30 czerwca na 1 lipca czasu miało miejsce zdarzenie określone przez uczonych mianem "Emisji". Znad Związku Radzieckiego i Atlantyku ruszyły wielkie burze, a na niebie widać było wspomniane zorze. Obywatele zaczęli panicznie chować się po piwnicach i bunkrach, a całkiem powszechne było realne przerażenie przed kolejnym końcem świata. Wkrótce burze i zorze przeszły przez Atlantyk oraz Europę by spotkać się nad Brytanią i zintensyfikować swoje efekty, wiatry wyły, pioruny trzaskały i gdy ludzkość już myślała, że tym razem ratunku już nie będzie... nie wydarzyło się nic. Wichury, burze i zorze powoli zanikły. Nastąpiły jednak poważne zmiany w atmosferze planety, a naukowcy ciągle planują zrozumieć, co dokładnie się wydarzyło, jakie mogą być tego przyczyny i jakie są konkretnie skutki.

Pierwszym dosyć bolesnym skutkiem było ograniczenie łączności radiowej oraz dosłownie doszczętne usmażenie licznych aparatur naukowych, w tym tych przedwojennych. Świat dla wielu ponownie stał się mniejszy i mroczniejszy, a szczególnie zabolało to uczonych całego świata, którzy najpowszechniej wykorzystywali zaawansowane maszyny oraz fale radiowe do przekazywania pokaźnych ilości informacji. Teraz muszą się w tym ograniczyć, a nagłość tych zmian zaboli zapewne społeczność międzynarodową.

Czy zjawisko to powróci czy może był to tylko jednorazowy epizod?