Temat: Dzienniki Gauldotha Pół Żywego Czw Lip 29, 2021 1:07 am
AKT I
Moje najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa związane są z drewnianym domkiem w Karpatach - pamiętam ciężki zapach krwi, ciszę, nieprzenikniony mrok i... Pana Drakulę, który utrzymywał mnie przy życiu, by karmić się moją krwią. Na szczęście mam niezwykle silny instynkt przetrwania. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że całe dzieciństwo przeżyłem na strychu krwiopijcy? Wojna atomowa położyła kres armiom, narodom, a nawet państwom, które niegdyś uznawane były za mocarstwa, ale JA przetrwałem.
Pan Drakula, który żywił się moją krwią nie chciał mnie oddać nawet za 10 innych dzieci, które zaoferowali mu moi rodzice. Nie wiem skąd mieli te dzieci, nie wnikałem w to, chciałem tylko ponownie zobaczyć piękne transylwańskie słońce. Nie mogąc wydrzeć mnie w ten sposób z uścisków krwiopijcy, moi rodzice podsunęli informację o domku drewnianym pewnemu Inkwizytorowi - Van Helsingowi. Taki był koniec Pana Drakuli, przynajmniej oficjalnie. Ja wiem dobrze, że ten potwór powróci pod inną postacią i ponownie będzie grasował.
Po wyzwoleniu poczułem jak narasta we mnie jakaś tajemna siła. Zrodził ją mój gniew - gniew na mieszkańców Braszowa, którzy odmówili mi schronienia i na każdego Łowcę Wiedźm, który próbował mnie nabić na pal tylko dlatego, że byłem na wpół martwy. Największa wściekłość ogarniała mnie na myśl o Panu Drakuli, który więził mnie w domku drewnianym, jak kurczaka w kurniku. Zadrżałem, gdy magiczna energia zaczęła spływać po moich palcach. W tej chwili zrozumiałem, że długie lata niewoli były drogą, która miała mnie doprowadzić właśnie do tej chwili. Transylwania uznała, że jestem jej potrzebny, by opisywać wydarzenia w tym postapokaliptycznym świecie. Kolejne akty dziennika pojawią się w miarę rozwoju sytuacji w Europie.
Dzisiejszej nocy, skąpany w blasku księżyca narodziłem się na nowo. Jestem Gauldoth Pół Żywy.
RYSOPIS PANA DRAKULI WEDLE RELACJI GAULDOTHA
Ostatnio zmieniony przez el roberto dnia Pią Lip 30, 2021 2:18 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mrozi krew w żyłach. I całe szczęście - trudniej wypić. Czekam na więcej. - znany transylwański krytyk i pisarz fantasy Rafael Ziemkiewicescu.
+3% poparcia +2 mld
el roberto Gracz
Liczba postów : 944 Join date : 03/02/2020
Temat: Re: Dzienniki Gauldotha Pół Żywego Sro Sie 04, 2021 5:24 pm
AKT II
Polaku! Czy potrafisz przeżyć lata nie rozmawiając z inną istotą ludzką? A co powiesz na niezliczone miesiące szukania pożywienia w leśnym runie i spania w błotnistych jamach? Od czasu wojny atomowej żyłem niczym dzikie zwierzę, kryjąc się w leśnych ostępach Transylwanii. Zwykle żywiłem się larwami i małymi gryzoniami, od czasu do czasu posilając się niezwykłym rarytasem - jajami drozdów. Ja żyłem tak przez lata, a ty polaku-robaku wzgardziłeś transylwańskim chlebem i ruszyłeś na odległe ziemie francuskie pod lufami szwajcarskich karabinów. Poczytalność jest jak pająk trzymający się swej drżącej nici, nieświadomy zbliżającej się do niego dłoni, która go łapie, chwyta i wpycha do ust. Tak też zostałeś właśnie pochwycony przez Markiza, a gdy staniesz się mięsem armatnim w armii Francuzów, zrozumiesz że jest już zdecydowanie zbyt późno, by rozmyślać o nieodwracalnie utraconych szansach...
W skali wszechświata jesteśmy pojedynczym oddechem. Stwierdzenie, że nasze istnienie nie ma znaczenia, to dla nas komplement, ale gdy wszechświat każe ci być częścią swojego PLANU, lepiej zakasaj rękawy i bierz się do roboty. Ojcowie założyciele Transylwanii dołożyli wszelkich starań, by granice naszego państwa nie stykały się z terytoriami zajmowanymi przez inne narody. Lepiej było unikać konfliktu w tamtym momencie, jednak znaczna część tutejszych ziem wciąż pozostaje niczyja. Nasi koloniści na razie nie napotykają na znaczący opór. Nawet Węgrzy krzywo spoglądający na Rumunów chętnie do nas dołączają i masowo przysięgają wierność Transylwanii. Rozwój państwa postępuje tak dynamicznie, że osiągnęliśmy granicę z tajemniczym państwem zwanym Perseusem pod wodzą nie mniej enigmatycznego Serafina. Na początku tego roku na Dunaju powstał most łączący nasze społeczeństwa. Kiedyś ścigany przez Łowców Wiedźm w akcie desperacji rzuciłem się w wody tej rzeki, jednak jestem zwierzem lądowym i musiałem szybko wracać na transylwańską ziemię.
Wielkie nieszczęście na wschodzie uświadomiło mi dobitnie, że każdy kontakt z radioaktywnym pyłem oznacza pewną śmierć, dlatego do końca swych dni za wszelką cenę będę starał się go unikać. Na wieść o kataklizmie ukryłem się głęboko w puszczy, myśląc tylko o tym, żeby zbiec jak najdalej od zagrożenia. Nie wiem nawet jak długo biegłem, ani ile mil przemierzyłem. Przez lata niewoli u Pana Drakuli nauczyłem się, że o niektórych rzeczach lepiej nie myśleć zbyt długo. Pewnej nocy znalazłem się na leśnej polanie usłanej kamiennymi płytami - okazało się, że był to cmentarz ofiar skażenia radioaktywnego. Przechadzałem się długimi rzędami nagrobków, odczytując na głos imiona i daty. Większość z pochowanych tam ludzi była spokrewniona i pochodziła z Kaukazu. Wszyscy umarli wskutek ostatniego kataklizmu, który pochłonął państwa takie jak Związek Kaukaski. Nie wiem kto zadał sobie trudu, by sprowadzić tu ciała, jednak z pewnością nie chciał, by ci ludzie spoczywali w cieniu radioaktywnej chmury. Tak właśnie witał nas postapokaliptyczny świat - bólem i śmiercią...
CHMURA RADIOAKTYWNEGO PYŁU ZATRZYMAŁA SIĘ U BRAM PODLASIA
Vaiar, Krewetki and Rizi like this post
Komisarz Admin
Liczba postów : 2846 Join date : 31/01/2020
Temat: Re: Dzienniki Gauldotha Pół Żywego Czw Sie 05, 2021 3:04 pm
+3% poparcia +4 mld
el roberto Gracz
Liczba postów : 944 Join date : 03/02/2020
Temat: Re: Dzienniki Gauldotha Pół Żywego Sro Sie 11, 2021 10:25 am
AKT III
Poznać postapokaliptyczny świat możesz jedynie wznosząc się ponad granice państwa, w którym się narodziłeś. Ostatnimi czasy przemierzałem ziemie na wschodzie, by potwierdzić prawdziwość pewnych interesujących plotek. Bractwo Peruna ma ponoć poważne problemy na swojej północnej granicy. Duża grupa zbójców nieustannie nęka osiedla zakładane przez kolonistów z Piorunowego Siedliszcza. Wasyl Nebunow popełnił fatalny błąd i nie wysłał w ten rejon nawet jednego żołnierza ze swojej armii! Docierają do mnie także wieści z różnych części państwa zwanego Perseusem. Dotyczą one bandyckich grup na północy kraju, które na pewien czas przejęły kontrolę nad osiedlami kolonistów. Pocieszeniem dla żołnierzy Serafina był fakt, że bandyci nie słuchali niczyich rozkazów i stanowili raczej luźne watahy niż stałą armię. Gdyby zjednoczyli swe siły pod komendą jednego dowódcy, kolonizatorzy oraz wojska ich ochraniające mogliby mieć o wiele poważniejsze problemy...
Każde królestwo potrzebuje silnego przywódcy. Takim człowiekiem okazuje się być samozwańczy watażka zwany Attylą. Mimo że o istnieniu tamy na Dunaju wiemy od niedawna, po Europie chodzą pogłoski o tym, że wódz Hunów, Awarów i Finów pracuje bezustannie nad jakimś tajemnym projektem. Miałem ogromną ochotę odwiedzić tajemniczą tamę i wypytać Attylę o jego zamysły na przyszłość, jednak wiedziałem, że wódz może nie tolerować zbytniej ciekawości, a cała eskapada zakończyłaby się moją śmiercią. Usiłowałem zrozumieć intencje wodza na tamie i zastanawiałem się kto wygra odwieczny konflikt - zniszczenie czy tworzenie? Wiem jedynie na pewno, żeby nigdy nie pokładać całej wiary tylko w jedną ideę...
Zniszczenie i stworzenie, dobro i zło - w wielkim PLANIE te wartości są jedynie maskami, które przybieramy w zależności od okoliczności. Niedawno miałem okazję obserwować wkroczenie wojsk Transylwanii do niewielkiej wioski, gdzie przyszło im stawić czoła grupie zbójców terroryzujących mieszkańców. Rozprawiwszy się z tymi pokracznymi istotami, żołnierze przeszukali całą wioskę w poszukiwaniu martwych ciał, które należało pochować. Wielki Inkwizytor wydał ponoć wojskom opuszczającym Braszów prosty rozkaz: "jeśli uda wam się przywrócić spokój na terenach neutralnych, zadbajcie o tamtejszą ludność - ktoś musi pracować w kopalniach i na farmach". Van Helsing chciał, by nowi mieszkańcy Transylwanii czuli się bezpiecznie w swoim kraju, szczególnie w dobie odradzającego się handlu światowego. Każde państwo, które unikałoby globalnych relacji handlowych, szybko stałoby się ekonomicznym karłem.
KRISTOF KONOCESCU - PRZYWÓDCA TRANSYLWAŃSKIEGO KORPUSU OCHRONY KOLONISTÓW
Vaiar, Krewetki and Piastun like this post
Komisarz Admin
Liczba postów : 2846 Join date : 31/01/2020
Temat: Re: Dzienniki Gauldotha Pół Żywego Czw Sie 12, 2021 6:21 pm
+3% poparcia +2 mld
el roberto Gracz
Liczba postów : 944 Join date : 03/02/2020
Temat: Re: Dzienniki Gauldotha Pół Żywego Sro Sie 18, 2021 10:30 am
AKT IV
Ostatnimi czasy zdaje się, że wódz na tamie zwany Attylą, poczuł się zmęczony. Nie władaniem swym skrawkiem ziemi bynajmniej, ale sąsiedztwem praworządnych państw walczących z bandytyzmem. Powodowany zazdrością opracowuje on chytry plan podboju Transylwanii, kraju prawa i sprawiedliwości, czyli symbolu wszystkiego czym brzydzi się ten watażka. Jeśli jego nikczemny plan się powiedzie, mieszkańcy tej krainy zasilą wkrótce jego zdegenerowaną bandę złoczyńców. Bandyci z tamy są znużeni przedłużającym się okresem spokoju, a ich apetyt na władzę, śmierć i zniszczenie jest większy niż kiedykolwiek. Istnienie demokratycznej Transylwanii budzi w nich nienawiść. Wojna nie przyszła dotąd do ich bram, więc postanowili poszukać jej na własną rękę. Godnym przeciwnikiem okazały się Transylwańskie Siły Zbrojne, które zatriumfowały w bitwie o Debreczyn. Ponowne uderzenie na wschód może wydawać się ryzykowne, lecz Attyla wie, że po unieszkodliwieniu władz w Braszowie nikt nie mógłby stanąć na drodze jego dalszej ekspansji, więc na początku tego roku wysłał kolejne dwie brygady Awarów w kierunku naszych granic. Wydaje mi się że wódz na tamie działa pochopnie, gdyż przeprowadzenie takiej inwazji wymaga odpowiednich środków - chyba że jakieś inne państwo mu je zapewnia. Na szczęście transylwańskie czołgi Turan I już raz sprawdziły się w boju, czas na powtórkę!
Ze wszystkich państw powstałych po wojnie atomowej, Cesarstwo Wschodniorzymskie, Szwajcaria oraz Enklawa są najbogatsze, lecz niekoniecznie najsilniejsze. W odróżnieniu od jałowych nieskolonizowanych prowincji, państwa te są żyzne i i zasobne w naturalne surowce. Gdyby udało nam się je podbić, Transylwania stałaby się najpotężniejszym państwem na całej planecie! Ale skoro tak, to dlaczego perspektywa ataku na te kraje napawa mnie strachem? Najwyraźniej zbyt dobrze znam historię świata przed wojną atomową: za każdym razem gdy jakieś agresywne państwo zaczynało stanowić poważne zagrożenie, jednoczył się przeciw niemu cały wolny świat. Zrozumiałem, że nie chcę by Transylwania była słaba, ale pragnę też, by sąsiedzi nie uważali naszego kraju za zagrożenie dla pokoju. Nie powinniśmy dążyć do rządzenia całym światem, bo co nam z tego przyjdzie? Najpewniej śmierć. Chcę za to mieć swój własny kawałek świata - między Karpatami a Dunajem i to mi wystarczy. Odpędziłem myśli o wielkich podbojach z mej głowy i obiecałem sobie, że ukażę bezczelność każdego kto myśli o wojnie.
Prędzej czy później wszystko umiera. Prędzej czy później wszystko przemija. Oto najważniejsza prawda we Wszechświecie. Zniszczenie nie wybiera, wykorzystuje do swych celów każdego. Kiedyś myślałem, że siły zniszczenia i śmierci są reprezentowane wyłącznie przez takie kreatury jak Pan Drakula. Byłem w błędzie. Docierają do mnie wieści z różnych części Europy o gangach narkotykowych przejmujących stopniowo kontrolę nad podnoszącymi się z ruin miastami. Nigdy by do tego nie doszło gdyby ludzie nie szukali uciech w używkach - pomyślałem sobie. Widziałem niedawno pochwycenie dilera narkotykowego przez Łowców Wiedźm. Dowódca Korpusu Ochrony Kolonistów wydał wyraźny rozkaz: "stracić każdego schwytanego dilera!". Egzekucja odbyła się na głównym placu stolicy, tak by jak najwięcej mieszkańców Braszowa mogło ją zobaczyć. Ma być to dla nich nauczka, muszą wiedzieć, że narkotyki to nie żarty. W pewnym momencie dostrzegłem dość szczególny widok - funkcjonariusz Zespołu Profilaktyki Antynarkotykowej prowadził za sobą zastęp młodzieńców, którzy mieli przyglądać się straceniu dilera. Mężczyzna prowadził młodych ludzi niczym bajkowy grajek, przygrywający szczurom na czarodziejskim flecie. Czy prowadzenie wystraszonych bachorów, by oglądali śmierć innego człowieka można było nazwać dobrym uczynkiem? A może jest to przejaw buntu przeciw narkomanii i walki z tym procederem?
ZGUBNY WPŁYW NARKOTYKÓW NA ŻYCIE CZŁOWIEKA
Vaiar and Piastun like this post
Komisarz Admin
Liczba postów : 2846 Join date : 31/01/2020
Temat: Re: Dzienniki Gauldotha Pół Żywego Sro Sie 18, 2021 6:12 pm
+3% poparcia +3 mld
el roberto Gracz
Liczba postów : 944 Join date : 03/02/2020
Temat: Re: Dzienniki Gauldotha Pół Żywego Sro Sie 25, 2021 11:02 am
AKT V
Dzisiejszą noc spędziłem tak, jak wszystkie inne w ostatnich tygodniach: pożywiając się upolowaną w ciągu dnia zwierzyną, potem zaś śpiąc na gołej ziemi. Od pewnego czasu wędrowałem po dzikich polach, nigdzie nie zagrzewając na dłużej miejsca. Trzymałem się z dala od awarskich obozowisk, gdyż dawno nie spotkałem ludzi większej siły i odwagi od nich, Awarowie na polu bitwy upodobniali się do bogów wojny. O poranku usłyszałem odległy huk dział czołgowych oraz wybuchy bomb, więc ruszyłem w kierunku pola walki. Wiedziałem że transylwańscy żołnierze od dawna toczyli zaciekłe walki, przepędzając bandytów i ścigając ambitnych watażków służących Attyli. Niestety był to wietrzny dzień, przez co dźwięk niósł się kilka mil. Gdy dotarłem na miejsce, było już po walce i nie pozostało wielu ludzi, których mógłbym ocalić. Do masakry doszło na równinie pomiędzy dwoma pokrytymi lasami pagórkami. Transylwańskie czołgi ukryły się zapewne pomiędzy drzewami po obu stronach, czekając na Awarów idących naturalnym szlakiem poniżej. Potem rzucili się z góry do ataku, łapiąc bandytów w potrzask. Gdy nadleciały bombowce, wszyscy wiedzieli, że niebawem będzie już po wszystkim.
Życie mieszkańców Użhorodu pojmanych przez siły Attyli nie należało do łatwych. Wielu z jeńców było jeszcze dziećmi i nie miało rodzin, które mogłyby się nimi zająć. Na polu bitwy znalazłem ranną dziewczynę, która gdyby nie moje dobre serce, z pewnością już by nie żyła. Po udzieleniu jej pierwszej pomocy powiedziałem: "Śmierci należy unikać, żołnierze może i giną chwalebną śmiercią, ale wokoło leżą zwłoki cywilów. Dodaj to do tysięcy ludzi, którzy polegli podczas wojny atomowej. Lud Transylwanii nie wytrzyma takich strat zbyt długo". Gdy spojrzałem na zagubione i pozbawione nadziei twarze nielicznych wyzwoleńców zrozumiałem, że Transylwania popełniła błąd. Jak mogliśmy tak łatwo wyrzec się naszych rodaków? Przeżyłem to samo piekło co ci ludzie - straciłem wszystko gdy zostałem pojmany przez Pana Drakulę. Żołnierze Transylwanii zapomnieli, że wojownik nie jest zabójcą. Jest obrońcą! Należy szanować życie, a jeszcze większym szacunkiem darzyć zdolność jego odbierania.
Tą samą lekcję powinni przyswoić dygnitarze IV Rzeszy Niemieckiej. Po upadku tamy zrozumiałem, że na dzikich polach nic dobrego mnie nie spotka, więc rozpocząłem przygotowania do przeprawy na północ. Na szczęście wydarzenia ostatnich dni dodały mi sił do dalekich podróży. W końcu dotarłem nad Bałtyk, a moim oczom ukazał się widok, który zapierał dech w piersiach. Nigdy nie wdziałem armii, która prezentowała się tak okazale! Inwazja IV Rzeszy na irlandzkie posiadłości w Europie przebiegała zgodnie z planem, co obnażyło dyletanctwo władz w Belfaście. Myślałem że po pokonaniu bandyckich watażków pokroju Attyli, Europa będzie mogła powrócić do normalnego życia. Nie mogłem się bardziej mylić. Pod koniec kampanii irlandzkiej zrozumiałem, że społeczeństwa europejskie, aby przetrwać muszą się zjednoczyć. Niestety podziały na świecie postępują - Totalna Brytania próbowała wykorzystać chwile słabości Irlandii, by podbić tą przepiękną wyspę. Ich imperialistyczne zapędy wspierane przez Związek Reński zostały ostudzone przez amerykański krążownik, a rząd Enklawy udzielił oficjalnego poparcia dla nowych władz Irlandii. Na zachodzie kontynentu natomiast powstał sojusz zwany "Nowym Świętym Przymierzem". Ludzkość nie powinna się tak dzielić w obliczu problemów z narkotykami czy emisją, prawda? Niestety w naszej naturze najwyraźniej leży przemoc i chęć podporządkowania innych. Chociaż brzmi to przeraźliwie, nie jest to tylko straszliwa opowieść. Taka jest rzeczywistość...
AWARSKI KOŃ SPROWADZONY DO TRANSYLWAŃSKIEJ STAJNI
Vaiar lubi tą wiadomość
Komisarz Admin
Liczba postów : 2846 Join date : 31/01/2020
Temat: Re: Dzienniki Gauldotha Pół Żywego Sro Sie 25, 2021 5:34 pm
+3% poparcia +3 mld
el roberto Gracz
Liczba postów : 944 Join date : 03/02/2020
Temat: Re: Dzienniki Gauldotha Pół Żywego Wto Sie 31, 2021 9:48 pm
AKT VI
Bohaterem tej opowieści jest Wojciech Suchodolski, do niedawna przywódca silnego państwa i najstarszy syn Janiny z Nowego Yorku. Jak każdy pretendent do kierowania losami całego kraju, musiał on najpierw udowodnić, że zasługuje na władzę. Major przez pewien czas władał rozległymi terenami Wielkiego Podlasia, a wolny czas spędzał na bezustannych poszukiwaniach uciechy w reklamówce z rozpuszczalnikiem. Podobno Suchodolski odurzał się regularnie, bo nie mógł znieść myśli, że pewnego dnia przyjdzie mu opuścić piastowane stanowisko na Szkolnej. Podczas pamiętnego sylwestra roku pańskiego 2026 w łypie Majora pojawił się genialny pomysł jak ugruntować swoją władzę na Podlasiu. Wszelkie dyplomatyczne zabiegi zawiodły, więc Suchodolski postanowił rozwiązać problem opozycji po swojemu. Trochę wysiłku służb porządkowych, odrobina "perswazji" z ich strony i oto udało się wprowadzić stan wojenny na terytorium Majoratu Wielkiego Podlasia. "Nikt nie będzie będzie bezkarnie sprzeciwiał się Majorowi!" - przechwalał się Suchodolski wizytując swoje oddziały.
Pierwsze dni stanu wojennego nie należały do najłatwiejszych. Gdy tylko Major sięgnął po władze absolutną na Podlasiu, poczuł, że być może nie warto było podejmować takiego ryzyka. Rozmaite narodowości zamieszkujące terytorium Majoratu okazały się na tyle uparte i zawzięte, że nie przyjęły karnie nowego ładu i zaczęły sprawiać spore kłopoty wojskom Wojciecha. Co gorsza Suchodolski szybko stracił realną kontrolę nad częścią prowincji w swoim kraju. Sytuacja ta niepomiernie go zdenerwowała, gdyż należy do osób, które lubią mieć pełną władzę. Rozpad Majoratu na cztery części był ewentualnością wysoce niepożądaną, jednak Wojciech Suchodolski wychodził cało już z gorszych opresji. Fuhrer Heinrich Eberhardt zaproponował władzom w Białymstoku wsparcie materiałowe, które pozwoliło wyprowadzić ofensywę na ziemie opanowane przez Komunistyczny Związek Zawodowy "Solidarność". Major z chęcią postanowił wykorzystać tą okazję wykazania się kunsztem wojennym i nie mógł się doczekać sposobności do sprawdzenia w boju najnowszego oddziału swojej armii - brygady "Szkolna". Po zabezpieczeniu południowej prowincji komunistów, Suchodolski nakazał wybudowanie nowego osiedla, które miało posłużyć za magazyn uzbrojenia i zaopatrzenia nadsyłanych z IV Rzeszy Niemieckiej. Wojska Majoratu podchodzące pod Grodno zajmowały tereny wykorzystywane głównie pod uprawy. Co za szczęśliwy zbieg okoliczności! Farmy budowane przez komunistów pomogą wyżywić rosnącą armię Podlasia XXI Wieku. Zwycięstwo na tym froncie wydawało się już pewne...
Na początku 2028 roku do rezydencji Wojciecha zaczęły docierać bardzo dziwne wieści. Wyglądało na to, że komuniści z północy nie tylko obronili swoją stolicę, ale także najechali tereny po drugiej stronie tymczasowej granicy, "wyzwalając" pracujących tam proletariuszy. Chociaż Major wysłał nowe oddziały, by zabezpieczyły granice Podlasia, nie udało im się powtrzymać naporu wojsk PRL. W łypie Wojtka kołatała się myśl: "Co zostało przeoczone?" Utrata Białegostoku to strata sama w sobie, jednak jego bardziej niepokoiło coś innego: co mogło sprawić, że jeszcze niedawno zepchnięte do głębokiej defensywy siły komunistów, zdecydowały się na tak zuchwałą ofensywę? Czekając na budowę nowego obozowiska w Lublinie, wysłał on kilku zwiadowców, by zbadali sytuację. Niestety, wieści które przynieśli były bardzo niepomyślne - komuniści otrzymali znaczne wsparcie ze Związku Reńskiego oraz Perseusa. Major dziwił się porażkom swoich wojsk uzbrojonych w broń produkowaną w IV Rzeszy, jednak nie tracił nadziei. "Prawda, teren który kontrolujemy nie jest zbyt gęsto zaludniony, ale ludność Lublina z pewnością zdoła odeprzeć atak komunistów cholera jasna! Ta kraina jest lepiej przygotowana na atak niż te knury się spodziewają!" - krzyczał Suchodolski do resztek wiernych sobie oddziałów. Tymczasem na przedpolach Lublina bard rewolucji, towarzysz Misza, przemawiał do wojsk Podlaskiej Republiki Ludowej: "musimy wyzwolić to miasto z żelaznego uścisku Majora! Wrogowie rewolucji zapłacą za swoje wynaturzenia!"