Tajemnicze porwania

Jedno z wielu miejsc tajemniczych zdarzeń

Tajemnicze porwania w Afryce

Pod koniec II kwartału i na początku III kwartału miała miejsce seria dziwnych zdarzeń w państwach Afryki Środkowej. Otóż ludzie zaczęli znikać w niewyjaśnionych okolicznościach i to już samo w sobie byłoby wystarczająco niepokojące, wszyscy zaginieni jednak po kilku dniach się odnajdywali. A dokładniej sami wracali do swoich domów, twierdząc, że wyszli tylko na chwile. Nie pamiętają niczego więcej poza kilkoma godzinami spaceru, mimo że osoby te uznane były za zaginione czasami nawet przez tydzień.

Fenomen ten ma miejsce w takich krajach jak Kongo, Angola, Zambia, Tanzania, Kenia, Etiopia czy Somalia. Z Radzieckiej Republiki Konga nie ma żadnych informacji, a junta oświadczyła, że takich incydentów nie ma. Zdarzenia te popularyzują światowe media i to głównie dzięki ich relacjom świat obiegły te wieści. Rządy państw nie podejmują zdecydowanych działań, większość tych zdarzeń ma miejsce głównie w licznych slumsach biedoty. Ciężko też odróżnić prawdziwe zaginięcie od kłamstwa i próby żerowania na taniej sensacji. Dokładne statystyki są niemożliwe do ustalenia, strach przed tymi wydarzeniami w afrykańskich slumsach jest jednak realny.

Mnożą się różne teorie na temat tych wydarzeń. Paranoicy szybko podczepiają te wydarzenie do ogólnego trendu marsjańskiego. Inni postulują, że to próby nowych broni chemicznych lub biologicznych. Jeszcze inni, że to tajemnicza roślina wydzielająca enzymy atakujące ludzki układ nerwowy, która w nagły sposób rozprzestrzenia się w tym rejonie. Teorii nie brakuje, wyjaśnień jednak tak.

Więcej tajemniczych porwań

Kiedy kilka miesięcy temu, świat obiegły doniesienia o dziwnych porwaniach w Afryce Środkowej, media szybko podchwyciły temat. W Internecie dało się wyczytać różne teorie, kto stał za porwaniami. Serwisy plotkarskie prześcigały się w próbach wyjaśnień, który celebryta zniknie bez śladu, a portale informacyjne zaczęły podawać statystyki i prowadzić wywiad z ekspertami naukowymi… jednak wszystko to trwało tylko kilka dni. I wkrótce zamiast porwanego Mokebe, Wiadomości TVP zaczęły znowu trąbić o tym jak w Polsce żyje się dobrze, CNN i FOX NEWS na równi oskarżało Kanadę i Meksyk o terroryzm czy Czerwony Półksiężyc rozpisywał się o nowych spiskach syjnonistycznych. Tym czasem porwania dalej trwały.

W krajach, w których jeszcze nie tak dawno odnotowywano największe ilości zaginięć, media także zaczęły przerzucać się powoli na inne tematy. Informowano znowu, lecz już nie tak często. Czy to oznaczało że przypadków było mniej? Nie wiadomo, gdyż policja i władza nie udostępniała swych statystyk. Może tylko media znudziły się tym tematem? Zwłaszcza w obliczu tylu wydarzeń na świecie? Natomiast pierwsze, pojedyncze chwilowo przypadku zaczęto odnotowywać też i w innych krajach Afryki – zwłaszcza na południe od Równika. Botswana, Angola, Zimbabwe i inne kraje. W RPA, które dalej jest w chaosie spowodowanym upadkiem swego rządu, porwania zaczęły być podawana w komunikatach lokalnej policji. Jest ich niewiele ale są. W bardziej stabilnej Nigerii rządzonej przez Tańczącego Emira, władze negowały ten fenomen, lecz kilku zagranicznych dziennikarzy dotarło także do podobnych historii wśród wiejskiej ludności.

Tymczasem, w przeciwieństwie do mediów światowych Towarzystwo Przyjaciół Czerwonej Planety nie przestawało interesować się tym tematem. Przewodniczący TPCP Ryan Kowalski na konferencji zorganizowanej przed Gmachem Marsjańskim na Wyspie Świętego Tomasza ogłosił, że te zniknięcia mogą być związane z „zajściami marsjańskimi” i wezwał bierny dotychczas rząd czerwonego Konga do współpracy w wyjaśnianiu tej tragedii. Kongo za to w odpowiedzi wydało krótki komunikat, w którym oskarżyło TPCP o wykorzystywanie ludzkich tragedii do poszerzania wpływów i wysyłania swych pseudonaukowców po całym kontynencie. Taka wymiana zdań nie zapowiada by rychło doszło do jakiejś kooperacji między obiema stronami w tym zakresie.